czwartek, 20 listopada 2014

Zabijcie mnie...

Miałam napisaną już połowę rozdziału, gdy jakimś cudem zniknęła z pamięci mojego telefonu ;-;
Przepraszam Was, że tak długo zajmuje mi wstawienie kolejnego rozdziału :(
Postaram się jak najszybciej go odtworzyć. Może uda mi się niedługo coś ruszyć, zobaczymy. Przykro mi, musicie jeszcze poczekać.
Przepraszam,
~Monika

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział VII "Miłość będzie pamiętała..."

Ten dzień zapowiadał się jak każdy inny, czego nie można powiedzieć o jego końcu. Zaczął się tak jak zwykle. Austin wstał z łóżka, założył kapcie i udał się do łazienki. Gdy ją opuścił, był już gotowy, by przetrwać kolejne 8 godzin w studiu. Musiał jeszcze coś zjeść. Przyrządził sobie jajecznicę, po czym usiadł przy stole. Długo dłubał widelcem w potrawie, próbując ją zjeść. Ostatnimi czasy mało jadł. Schudł i zrobił się jakiś bledszy. Czuł się tak, jakby całe życie z niego wyparowało. Codziennie wstawał, szedł do pracy i kładł się spać. Czy to było prawdziwe życie? Dziś dodatkowo musiał przeżyć randkę z Debby, na co zresztą wcale nie miał ochoty. Dawno już gdzieś razem nie byli. Starał się unikać z nią kontaktu. Nie chciał spotykać się z kimś, kogo tak naprawdę nie kocha. Czy to ma sens?...
    Wstał od stołu. Stwierdził, że kupi sobie coś na mieście, bo teraz nie będzie jadł na pewno. Wrócił do swojej sypialni. Usiadł przy biurku, wziął kartkę papieru i długopis. Postanowił przelać swoje uczucia na papier.
Otoczony ludźmi,
Ale samotny
W wielkim pustym domu
Jak moje serce.
Bez Ciebie nic już nie brzmi jak muzyka
Świat już nie brzmi jak my
Straciłem wszystko,
Bo wszystko to Ty…
Powstrzymując łzy,
Tłumiąc uczucia,
Starając się zapomnieć.
Rozpadam się.
Krzyczę,
Ale wokół panuje cisza.
Chcę biec,
Ale nie mogę się ruszyć.
Chwyć mnie za dłoń
Przytul do siebie,
Żebym mógł żyć…
-Tak bardzo tęsknię, Ally… -wyszeptał blondyn, składając kartkę na pół.

*

   Złoty blask porannego słońca ogarniał całe Miami. Allyson już od kilku godzin ślęczała przy szafie i przewracała pokój do góry nogami w poszukiwaniu idealnego stroju. Dzisiaj bowiem Zac zabierał ją do kawiarenki z karaoke na randkę. Była tak podekscytowana, że nie mogła spać i wstała po szóstej. Strasznie się cieszyła na to spotkanie, bo ostatnio mieli dla siebie zdecydowanie mniej czasu. Grzebała po szafkach, aż w końcu zdecydowała się na kwiecistą sukienkę i beżowe baleriny z dżetamiZadowolona położyła ubranie na krześle, a buty obok na podłodze. Dziś miała wolne od pracy. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, siadła przy pianinie i zaczęła stukać w klawisze. Początkowo nie grała niczego konkretnego, ale po chwili melodia zaczęła układać się w coś znajomego. Nagle przyłapała się, że wykonuje „Break down the walls” –pierwszą piosenkę napisaną wspólnie z Austinem.
-Co ja robię? –zapytała sama siebie na głos.
To taka stara piosenka, a ja wciąż pamiętam, jak leciała… Co mnie znowu wzięło?
   Wstała. Nie zamierzała teraz rozpamiętywać tego, co było. Szczególnie, że akurat z tą piosenką wiąże się zbyt wiele wspomnień. Postanowiła znaleźć sobie jakieś inne zajęcie. Włączyła laptop i zaczęła przeglądać różne strony internetowe.

*

   W końcu nadeszła godzina randki z Debby (czytaj: katuszy). Austin założył koszulę w kratę, ciemne jeansy i czerwone trampki, po czym wyszedł z domu. Tak, jak się umawiali, podjechał pod dom Debby Wood. Siedział w samochodzie i czekał na nią około dziesięciu minut. Wyjął telefon i do niej zadzwonił. Przeprosiła go i powiedziała, żeby poczekał jeszcze trochę. Rozłączył się. Gdy upłynęło kolejne dziesięć minut, wyszła z domu. Miała na sobie naprawdę krótką, obcisłą czerwoną sukienkę i mocny makijaż. Austin wolał nawet nie myśleć, jak to będzie wyglądać, jak dziewczyna usiądzie. W końcu znalazła się w samochodzie, przywitała się z nim krótkim pocałunkiem i ruszyli.

*

   Ally nerwowo krzątała się po domu, uzupełniając zawartość jej torebki. Gdy włożyła do niej błyszczyk, usłyszała dzwonek do drzwi. Serce załomotało jej w piersi. Chwiejnym krokiem poszła otworzyć. Jej gościem był naturalnie Zac Cooper. Ubrany był w niebieską koszulę i czarne jeansy. Uśmiechał się oszałamiająco, jak zwykle zresztą, a w ręku trzymał bukiet białych róż.
-Ojej… -wydusiła z siebie Ally, ogarniając go wzrokiem.
    Zaśmiał się.
-Ty też wyglądasz całkiem „ojej” –odparł, po czym delikatnie cmoknął ją w policzek i podarował kwiaty.
-Są śliczne –stwierdziła brunetka, wdychając ich zapach.
-Nie tak śliczne, jak ty –oświadczył Zac, uśmiechając się szeroko. Wyciągnął do niej rękę –Gotowa?
-Tak –odpowiedziała, podając mu dłoń.
   Oboje wsiedli do sportowego samochodu chłopaka i parę minut później znaleźli się pod kafejką Choco Cloud. Przekroczyli próg kawiarni. Zajęli stolik znajdujący się w rogu pomieszczenia. Po chwili podeszła do nich kelnerka i przyjęła zamówienia. Ally rozejrzała się wkoło.
   Nic się nie zmieniło od czasu, gdy… byłam tu ostatnio.
   Choco Cloud słynęło z tego, że było to typowe miejsce dla wszystkich zakochanych z Miami. Tę nastrojową kafejkę odwiedzały tylko pary, rzadko kiedy gościli tutaj single. Tak się składa, że to właśnie tutaj Ally i Austin byli na swojej pierwszej… i ostatniej randce. To tutaj chłopak powiedział jej o swojej decyzji przeprowadzki do LA… Allyson nie wiązała z tym miejscem pozytywnych wspomnień. Miała wielką nadzieję, że dzisiejszego wieczoru to się zmieni. Jakże zdumiała się, gdy zobaczyła, że przy środkowym stoliku siedzą Austin i Debby… Zszokowana zamrugała szybko oczami.
   To nie mogą być oni… Nie, nie, nie… Proszę… Ktokolwiek, tylko nie ta dwójka…
    W tej chwili nie pragnęła niczego, jak znaleźć się w innym miejscu. Niestety, Austin na nią spojrzał…
   Dlaczego musiał mnie zauważyć?! Przeklinam cię, losie!
   Musiała się powstrzymać, żeby nie zacząć żuć kosmyka włosów, jak to miała w zwyczaju, gdy się czymś denerwowała. Debby szepnęła coś do Austina i chwilę później wstali od stołu, kierując się w ich stronę. Ally spojrzała nerwowo na Zacka, ale on wyraźnie niczego nie zauważył. Nagle blondyn zajął miejsce obok Ally, a jego dziewczyna naprzeciwko niego.
-No proszę, kogo my tu mamy –uśmiechnął się –Możemy się dosiąść?
-Wiecie, taka podwójna randka –dodała Debby.
-Ja nie mam nic przeciwko –oświadczył Zac –Czym nas więcej, tym weselej. Co o tym myślisz, Ally?
-J-Ja… -brunetka czuła na sobie świdrujące spojrzenia towarzyszy –J-Jasne, czemu nie…
   Tak, Ally? Czemu nie?!....
   Była zła na siebie, ale co innego mogła powiedzieć?... Po kilku minutach kelnerka przyniosła ich zamówienia. Z pozoru wyglądało to na czworo dobrych przyjaciół, którzy miło spędzają ze sobą popołudnie. Jedyną osobą, która czuła się źle w tym towarzystwie była Allyson. Rzadko się odzywała. Większość czasu udawała, że dalej pije swoje cappuccino, choć wydawało się to dziwne, żeby tak długo męczyć jedną małą filiżankę. Nie mogła znieść obecności Austina. Wiedziała, że zrobił to specjalnie i była na niego zła. Chciała nie rzucać się w oczy, ale strój Debby był tak jaskrawy, że jej plany legły w gruzach. Jakby tego było mało, jakaś nastolatka pisnęła, że „tam siedzą Austin Moon i Ally Dawson!”… i oczy wszystkich gości utkwione były właśnie w tej dwójce. Do ich stolika podbiegła grupka nastolatków, którzy poprosili, żeby zaśpiewali coś na karaoke. Allyson chciała odmówić, ale znów przeszyło ją nieugięte spojrzenie Moona, więc nie miała wyboru. Stanęli na scenie i wzięli mikrofony do rąk.
-Co śpiewamy? –spytał blondyn.
-Nie wiem… -wydukała Dawson –Ja w ogóle nie chcę tego robić…
-To może poprosimy wybór losowy –odparł Austin, wciskając właśnie tę opcję na dotykowym wyświetlaczu, gdzie miały pojawiać się słowa. Na ekranie pojawiła się piosenka „Love will remember” Seleny Gomez.
   Już gorszej nie mógł wybrać?!...
   Ally była jeszcze bardziej wściekła niż wcześniej. Znała doskonale tę piosenkę i miała wrażenie, że jest o nich… Rozległy się pierwsze dźwięki.

( https://www.youtube.com/watch?v=KRA542W4THc )


(Ally –czerwony, Austin –żółty, razem –pomarańczowy –aut.)
Teraz - to wszystko co mamy.
A czasu nie można kupić.
Wiem, że w moim sercu
wieczność już zawsze będzie nasza.
Nawet gdy będziemy próbowali zapomnieć,
miłość będzie pamiętała.

Powiedziałeś, że mnie kochasz,
a ja powiedziałam, że też Cię kocham.
Co się z tym stało?
Co się z tym stało?
Wszystkie twoje obietnice,
i wszystkie te plany, które mieliśmy.
Co się z nimi stało?
Co się z tym stało?

Boom, nie ma.
Ta, idziemy do przodu.
Nawet jeśli będziemy próbowali zapomnieć.

Miłość będzie pamiętała Ciebie,
i będzie pamiętała mnie.
Wiem, że w moim sercu
wieczność już zawsze będzie nasza.
Nawet jeśli będziemy próbowali zapomnieć,
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.

Te podróże, o których marzyliśmy.
te pinezki pozostawione na mapie,
Co się z nimi stało?
Co się z nimi stało?
Kiedy nie miałeś nic,
a my tylko się śmialiśmy,
Co się z nimi stało?
Co się z nimi stało?


Boom, nie ma.
Ta, idziemy do przodu.
Nawet jeśli będziemy próbowali zapomnieć.

Miłość będzie pamiętała Ciebie,
i będzie pamiętała mnie.
Wiem, że w moim sercu
wieczność już zawsze będzie nasza.
Nawet jeśli będziemy próbowali zapomnieć,
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.

miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.

Zburzmy mury,
wpuśćmy niebo do środka,
gdzieś w wieczności
znowu zatańczymy.
Byliśmy nierozłączni,
myślałam, że
jestem niezastąpiona.
Podpaliliśmy cały świat,
zanim wysadziliśmy go w powietrze.
Nadal po prostu nie wiem
jak to zepsuliśmy.
Na zawsze, na zawsze, na zawsze.

Miłość będzie pamiętała Ciebie,
i będzie pamiętała mnie.
Wiem, że w moim sercu
wieczność już zawsze będzie nasza.
Nawet jeśli będziemy próbowali zapomnieć,
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.

miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.
miłość będzie pamiętała.

   W sali rozległy się oklaski. Ally miała w oczach łzy. Ta piosenka tak bardzo przypominała jej o tym, co się stało. Odłożyła mikrofon i zeszła ze sceny. Powiedziała, że źle się czuje i wyjdzie na chwilę na dwór. Wybiegła z kafejki i skierowała się na jej tyły. Oparła się o ścianę i oddychała ciężko. Próbowała powstrzymać płacz, ale nie mogła. Właśnie powiedziała mu to wszystko, co czuła… Tyle że on pewnie potraktuje to jak zwykłe karaoke. Miała tego dość. Czy on naprawdę nie widzi, jak ona cierpi?... Czy tylko udaje?...
-Tu jesteś –rozległ się głos blondyna.
   Tak, losie, wiem, że mnie kochasz. Kiedy myślałam, że gorzej już być nie może, zsyłasz mi go?... Może zaraz zacznie padać?!...
   Austin podszedł do niej.
-Coś się stało? –spytał.
   Ally zacisnęła usta.
   Jeszcze się bezczelnie pyta…
-Mówiłam ci, źle się poczułam… -odpowiedziała, choć poniekąd była to prawda.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak –upierał się –Znam cię nie od dziś.
   Dziewczyna spojrzała w niebo, na którym widniały miliony gwiazd.
-Po prostu… Gdy śpiewałam tę piosenkę, to czułam się, jakbym mówiła o nas –wyznała.
-Rozumiem –odparł –Też miałem takie wrażenie.
   Zapadła cisza przerywana tylko odgłosami świerszczy. Po dłuższej chwili jednak blondyn ją przerwał:
-Ale to wszystko prawda, Ally. Miłość będzie pamiętała.
    Spojrzała na niego.
-Co się z nami stało? –załkała.
-Nie… co się stało ze mną? –poprawił –Myślę, że rzuciłem wszystko dla kariery… Ale nie podoba mi się takie życie. Chciałbym… chciałbym, żeby było jak dawniej, Ally. Tylko ty i ja. Żadnej Debby, żadnego Zacka. Tylko my.
-Wiesz, myślę, że już na to za późno –powiedziała ściszonym głosem, łykając łzy.
   Miała już odejść, gdy Austin złapał ją za nadgarstki i mocno przytulił.
-Nigdy nie jest za późno dla prawdziwej miłości –wyszeptał.
-Widać nasza nie jest prawdziwa –syknęła Allyson, próbując się uwolnić z jego uścisku.
   Blondyn spojrzał na nią poważnym wzrokiem i przestała. Wpatrywali się w siebie przez chwilę. Austin pochylił się i… pocałował ją. Wiedział, że nie powinien tego robić, że może znienawidzi go do reszty, ale mało go to w tej chwili obchodziło. Chciał jej przypomnieć, że to on jest jej miłością, nikt inny. Chciał przekazać jej, że wciąż ją kocha, że jej potrzebuje i nie może bez niej żyć. Ku jego zdziwieniu, brunetka wcale go nie odepchnęła, wręcz przeciwnie… Oddała pocałunek. Z każdą chwilą całowali się coraz czulej… Pragnęli siebie. Cudownie było poczuć to raz jeszcze. Jednak, gdy Austin spróbował wsunąć swój język do jej ust, opamiętała się. Odepchnęła go i z całej siły uderzyła go w policzek. Chłopak syknął z bólu. Uderzenie było tak mocne, że ślad jej dłoni wciąż pozostawał widoczny.
-Co ty sobie w ogóle wyobrażasz, co?! –krzyknęła i pobiegła z powrotem do kafejki.

   Austin stał samotnie, ale nie był zły ani smutny. On był wniebowzięty. Nie czuł już nawet pulsującego bólu na policzku. Szybkie bicie jego serca zakłóciło wszystkie smutki. Czuł się szczęśliwy. Był przekonany, że Ally dalej go kocha i się nie mylił. Musiał tylko znaleźć jakiś sposób, żeby taktownie jej o tym przypomnieć, a całowanie dziewczyny wbrew jej woli z pewnością mu w tym nie pomoże. 
--
Ta-daaam! Jest nowy rozdział! :D
Bardzo bym Was prosiła o wysłuchanie piosenki podczas czytania dla lepszego odbioru. To ona zainspirowała mnie do pisania tej historii, co można wywnioskować, spoglądając już na sam adres bloga ;)
No i powoli kończą nam się wakacje... nienawidzę, gdy ktoś tak mówi, a sama to robię... Dzisiaj mam zebranie w nowej szkole (trochę się stresuję...), a popołudniu idę na urodziny mojej przyjaciółki <3
Niezłe zakończenie wakacji, jak dla mnie :D 
Tymczasem się żegnam i pozdrawiam Was wszystkich <3
~Monika

piątek, 8 sierpnia 2014

Info

Heej! Chciałam Was poinformować, że dziś o 22:00 wyjeżdżam na wczasy i wracam 18.08 wieczorem :)
Nie wiem, czy napiszę rozdział, jeśli już, to w notatkach ;)
I jakby ktoś był zainteresowany moimi one shotami, to założyłam bloga o tej tematyce ;)
short-stories-by-miki.blogspot.com
Zapraszam ^^
Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku <3
~Monika

wtorek, 22 lipca 2014

Liebster Awards

Zostałam nominowana przez Annę Luizę :) Dziękuję <3 

1. Ulubiony wokalista/wokalistka oraz zespół?

Nie mam jednego/jednej. Z wokalistów najbardziej podziwiam twórczość Eda Sheerana, a ulubionych zespołów mam kilka: R5, Trading Yesterday, Coldplay, Owl City, Aqua Timez, Linkin Park & 30 Seconds To Mars ^^

2. Gdybyś mogła wybrać sobie jakąś super moc jaka to by była?

Teleportacja, żeby wreszcie się nie spóźniać :D

3. Masz rodzeństwo? 

Tak, młodszą siostrę ;)

4. Co ci się marzy?

Zostanie mangaką ;______; 

5. Jakie państwo chciałabyś odwiedzić?

USA, Anglię & Japonię :D <3

6. Ulubiona bajka z dzieciństwa?

Niedźwiedź w dużym niebieskim domu :D (czy jakoś tak... :D)

7. Gdybyś mogła żyć przez tydzień życiem postaci z jakiegoś serialu, filmu, książki,
 anime itp - w kogo chciałabyś się wcielić?

Chciałabym być Asuną z anime Sword Art Online i mieć Kirito na wyłączność przez tydzień :3, a jeśli chodzi o książki, to chciałabym być Hermioną z HP :D

środa, 16 lipca 2014

Rozdział VI "Trina zostaje duchem plaży"

   Piasek na plaży w Miami mienił się różnymi odcieniami w złotym blasku zachodzącego słońca. Trina szła brzegiem oceanu, a fale delikatnie muskały jej bose stopy. Miała na sobie białą zwiewną sukienkę sięgającą do kostek. Z daleka wyglądała jak zjawa. W ręku niosła sandały i co chwila schylała się po muszelki. Ostatnio dużo czasu spędzała samotnie. Trish bez przerwy była z Dezem, a Ally i Austin mieli sobie wiele do wyjaśnienia. Czuła się jak piąte koło u wozu. Wiatr delikatnie otulał jej twarz. Ocean szumiał cicho, podczas gdy słońce powoli się w nim zanurzało. Zamyślona poczuła coś ostrego pod stopami. Odsunęła się i zobaczyła, że o mało co nie nastąpiła na potrzaskaną szklaną butelkę.
   Myślałam, że na plaży nie wolno pić alkoholu...
   Gdy zrobiła jeszcze kilka kroków do przodu, ujrzała przed sobą niewyraźny kształt. Podeszła bliżej i szybko zorientowała się, że pod jej stopami leży zanurzony częściowo w wodzie młody mężczyzna. Zdecydowanie czuć było od niego alkohol. Trina uklęknęła przy nim. Nie widziała jednak jego twarzy, bo bujne brązowe włosy ją zasłaniały. Obróciła go delikatnie na plecy i odgarnęła mu grzywkę z czoła. Zamrugał, po czym otworzył oczy. Wpatrywał się w nią dłuższą chwilę, a następnie wymamrotał:
-Jesteś duchem?...
-P-proszę?... -zdziwiła się dziewczyna.
-Przyszłaś po mnie? -spytał i zaczął się podnosić -Jesteś duchem plaży? Proszę, nie krzywdź mnie!
-Spokojnie, wcale nie zamierzam... -odpowiedziała -I nie jestem żadnym du...
Nagle chłopak stracił przytomność i osunął się w jej ramiona. Teraz Trina zauważyła, że coś wystaje z jego kieszeni. Sięgnęła po to i obejrzała. Pachniało zupełnie jak...
-Narkotyki -szepnęła do siebie.
   Z drugiej kieszeni wystawał portfel. Wyciągnęła go i otworzyła. Tak jak przypuszczała, w środku znalazła kilka informacji o właścicielu. Nazywał się Coltrane Dust i mieszkał kilka przecznic dalej od jej domu. Czuła, że powinna go odprowadzić, ale nie miała pojęcia, jak. Zarzuciła jego ręce na swoje ramiona i próbowała iść z nim dalej. Na szczęście mieszkała blisko plaży. Jakoś doczłapała do swojego mieszkania i ułożyła Coltrane'a na tylnym siedzeniu w samochodzie. Sama zajęła miejsce kierowcy i odpaliła pojazd. Kilka minut później znalazła się pod jego domem. W portfelu chłopaka były także klucze, więc nie miała problemu z dostaniem się do środka. W mieszkaniu nie było zbyt czysto. Wszędzie walały się brudne ubrania i zgniłe jedzenie. Trina zastanawiała się, ile czasu potrzeba, żeby doprowadzić własny dom do takiego stanu. Wśród tego całego bałaganu udało jej się odnaleźć jego sypialnię. Łóżko całe zasłane było przeterminowaną żywnością i mocno zużytą odzieżą. Trina odgarnęła je z mebla i ostrożnie ułożyła na nim Coltrane'a. Nie za bardzo wiedziała, co może zrobić, żeby mu pomóc. Usiadła na krześle i położyła rękę na czole chłopaka. Było całe rozpalone. Udała się, by poszukać termometru. Weszła do kuchni. Tak jak się spodziewała, w zlewie piętrzyły się brudne naczynia i aż prosiły się o zmywanie. Przeszukała kilka szafek i znalazła potrzebny jej przedmiot. Wróciła do sypialni. Podeszła do Coltrane'a i wsunęła termometr do jego ust. Temperatura doszła do 39 stopni Celsjusza. Ponownie wybrała się do kuchni, skąd przyniosła tabletki i kubek herbaty. Spróbowała go obudzić, delikatnie trącając jego policzek. Poruszył się.
-Obudź się -szepnęła.
   Chłopak otworzył oczy.
-Gdzie jestem? Co się dzieje? -próbował się podnieść, ale natychmiast opadł z powrotem na poduszkę, łapiąc się z jękiem za głowę.
-Spokojnie, nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów -poradziła Trina, przykrywając go dodatkowo kocem.
-To ty -powiedział Coltrane -Ten duch z plaży.
-Mylisz się. Nie jestem duchem -zaprzeczyła dziewczyna.
-No tak. Wydawałaś mi się zbyt ładna jak na ducha -odparł -Pewnie jesteś nimfą. A to ci heca. Myślałem, że one żyją tylko w lasach.
   Nasza "nimfa" pomyślała, że nie ma sensu mu tego dalej tłumaczyć.
-Proszę, weź to -powiedziała, podając mu tabletkę -Poczujesz się lepiej.
-Dobrze, ale najpierw powiedz, jak się nazywasz -zażądał Coltrane.
-Mam na imię Trina. A teraz łykaj.
   Chłopak posłusznie połknął lek i wypił herbatę. Gdy to zrobił, ponownie ułożył się na poduszce.
-Trina -westchnął do siebie -Uratowała mnie piękna nimfa o imieniu Trina.
   Okrył się szczelniej kocem i po chwili usnął, kilkakrotnie powtarzając jej imię. Dziewczyna zaś wstała i zaczęła sprzątać. Czuła, że dłużej nie wytrzyma w tym bałaganie. Pozmywała, zrobiła pranie, pościerała kurze, umyła podłogi i w domu od razu zrobiło się czyściej. Doszła do wniosku, że Coltrane ma bardzo ładne mieszkanie. Porządki zajęły jej pół nocy, ale zdecydowanie było warto. Teraz w domu pachniało świeżością. Trina była wyczerpana. Najchętniej położyłaby się spać w samochodzie, ale musiała być w środku, gdyby Coltrane jej potrzebował. Ułożyła się więc na kanapie i zasnęła. Obudziła się po siódmej rano. Poszła do sypialni. Coltrane leżał na łóżku, ale nie spał. Spojrzał na nią całkiem trzeźwym wzrokiem.
-U-Uratowałaś mnie -odrzekł -To ty. Zabrałaś mnie z plaży i podałaś leki. Zrobiłaś to, chociaż mnie nie znasz. Mogłaś przejść obok mnie, jak inni. Ale ty mi pomogłaś. Nawet nie wiem, jak mam ci dziękować. Jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić wzamian?
-Tak, jest coś takiego -odpowiedziała Trina -Nigdy więcej nie nazywaj mnie nimfą czy duchem.
-C-co?... -zdziwił się.
   Dziewczyna opowiedziała mu, w jaki sposób zwracał się do niej zeszłej nocy.
-Ojej... Bardzo cię przepraszam... -speszył się chłopak -Ale sama rozumiesz... Byłem na lekkim haju.
-Lekkim? -powtórzyła.
-No... może niekoniecznie... -uśmiechnął się nerwowo.
-Dlaczego doprowadziłeś się do takiego stanu? -zapytała.
-J-ja... nie to że jestem jakimś ćpunem, czy coś... -zaczął się tłumaczyć -Alkoholikiem też nie jestem. Okej, może trochę.
-Jak można być trochę alkoholikiem? -zdziwiła się -Albo się nim jest albo nie.
-Bo ze mną jest tak, że piję rzadko, ale kiedy już, to zawsze na umór. A wczoraj byłem na ognisku z kumplami. Był alkohol, oczywiście. Byłem tak pijany, że zgodziłem się wziąć narkotyki. I tym totalnie się dobiłem. Kolejną rzeczą, jaką pamiętam, jest spotkanie ciebie. Jeszcze ci się w sumie nie przedstawiłem... Nazywam się Coltrane Dust.
   Już to wiedziała, ale nie miała ochoty tłumaczyć, skąd.
-Trina De la Rosa -odparła.
-Trina De la Rosa -powtórzył zamyślony -Skądś kojarzę to nazwisko... Byłaś może menadżerką Austina Moona?
-Blisko. To moja kuzynka Trish. Ja zajmuję się sztuką. Maluję obrazy i projektuję ubrania.
-O, właśnie -uśmiechnął się.
   Miał bardzo ładny uśmiech. I dołeczki w policzkach. Rozejrzał się po pokoju.
-Co się tu stało? -spytał -Jest zupełnie... czysto.
-Bo wiesz, zrobiłam ci porządki w mieszkaniu -przyznała Trina -To chyba dobrze, nie?...
-Świetnie -zachwycił się chłopak -Jak dawno nie widziałem mojego pokoju posprzątanego... Resztę domu też wyczyściłaś?
-Tak.
-Chcę zobaczyć -oznajmił, wstając z łóżka.
-Ostrożnie! Pomogę ci -decydowała Trina i  Coltrane się o nią oparł.
   Przeszli się po mieszkaniu kilka razy, bo chłopakowi strasznie podobała się jego czystość.
-Naczynia... -westchnął z podziwem, kiedy weszli do kuchni -Podłoga wręcz błyszczy... No, no. Nie chciałabyś może zostać moją osobistą pokojówką?
-Eee, wiesz... mam większe ambicje niż zostanie sprzątaczką...
-Szkoda. Ale przemyśl to. Mogłabyś dorabiać po godzinach.
-A właściwie, to dlaczego sam nie sprzątasz we własnym domu?
-Oooch, n-no... ja... tego... Jestem strasznym leniem. I jakoś nie umiem tego ogarnąć... a jak już posprzątam, to i tak nie wiem, gdzie co jest. Może ma to związek z moją dysleksją? No i do tego... jestem potwornym bałaganierzem. Jak mam ci podziękować? Zabrałaś mnie z plaży i jeszcze posprzątałaś mi w mieszkaniu...
-Ależ co ty w ogóle mówisz? Nie musisz mi dziękować.
-Chyba żartujesz. Tyle dla mnie zrobiłaś... Muszę ci się jakoś odwdzięczyć.
-Daj spokój...
-Zabiorę cię do kina.
   Trina spojrzała na niego zdziwiona.
-Nie chcesz? No to może postawię ci obiad?
-Słuchaj, ja nie zrobiłam przecież nic wielkiego...
-Chyba sobie żartujesz? Gdyby nie ty, leżałbym dalej w piachu z gorączką albo, kto wie, co by mi się stało... Więc nie waż się mówić, że nic nie zrobiłaś.
-Dobrze, pomyślimy później. Teraz, proszę, zjedz jakieś śniadanie. Musisz być głodny.
-Dobra, zaraz coś ugotuję.
-Nie, ty wracaj do łóżka. Ja coś przyrządzę.
-No dziewczyno, jeszcze zwiększasz mój dług -zaśmiał się.
-Przestań w końcu o tym długu.
-Nie przestanę. Albo powiesz mi, co mam dla ciebie zrobić albo sam coś wymyślę.
-N-no dobra... Możesz... pomalować mi paznokcie.
-Co? Pomalować ci paznokcie?
-Taa... Wymyśliłam to na poczekaniu, ale to nie taki zły pomysł...
-Okej. Jeśli tego właśnie chcesz, tak zrobię -uśmiechnął się.
-Noooo, grzeczny chłopczyk -zaśmiała się Trina, żartobliwie głaszcząc go po głowie -A teraz idź do swojego pokoju i czekaj na śniadanie.
-Dobrze, p-sze pani -odparł Coltrane i wrócił do sypialni.
--
Heeej Wam ^-^
Jestem co prawda na wakacjach, ale udało mi się stworzyć ten rozdział dziś na plaży. Pisane na telefonie, więc mogą być jakieś błędy. Jak wrócę, to dodam opis Coltrane'a do zakładki o bohaterach :)
Mam nadzieję, że miło spędzacie wakacje ^-^
~Monika
 

środa, 2 lipca 2014

Rozdział V "Żałosny trójkąt miłosny"


  Obudził ją donośny dźwięk budzika. Nadszedł ten najgorszy moment w ciągu całego dnia –trzeba wstać. Podniosła się z łóżka i podążyła do łazienki. Jeszcze z przymrużonymi oczami weszła pod prysznic. Zapomniała nastawić ciepłej wody i wrzasnęła, gdy lodowate krople spadły na jej rozgrzane ciało. Przeklęła pod nosem i naprawiła swój błąd. Następnie umyła włosy i dokładnie je wysuszyła. Postanowiła je dziś wyprostować. Gdy już to zrobiła, spędziła godzinę, stercząc przy szafie, aż w końcu rzuciła wybrany zestaw na łóżko. Ubrała się i poszła zrobić sobie makijaż. Wreszcie gotowa zeszła na dół i wyciągnęła jogurt z lodówki. Udała się do pokoju obok, gdzie stała dwuosobowa kanapa, na której też spoczęła i włączyła telewizor. Leciał jakiś program o gwiazdach. Stary odcinek, jest chyba z zeszłego roku.
// Dzisiaj jesteśmy w LA, gdzie podpatrujemy życie dobrze wam znanego piosenkarza Austina Moona… //
   Nagle na ekranie pojawił się roześmiany blondyn w objęciach nikogo innego, jak Debby Wood…
// Powiedz, Austin. Jak układają się wasze relacje z Debby? //
// Cudownie! Bardzo dobrze się dogadujemy. Jestem z nią szczęśliwy. //
   Brunetka poczuła znajome kłucie w sercu.
   Nie powinnam… nie powinno mnie to już ruszać! Dlaczego…?
   Szybko zmieniła stację. Tym razem był to jakiś kanał muzyczny.
Będę tutaj patrzył z wysoka
Cień, którego nie możesz zauważyć, kiedy słońce jest na niebie
Cudowne oczy nic nie ukrywają
To oczywiste, że ta miłość nigdy nie umrze
Nasza miłość nigdy nie umrze, ta miłość nigdy nie umrze…

Będę twoim aniołem stróżem,
Twoim rozkosznym towarzyszem
Nieważne, gdzie pójdę.
Będę miał pewność, że jesteś wszystkim, co widzę…
   Nie, nie i nie! Wyłączyła telewizor.
   Dlaczego dosłownie wszystko mi o nim przypomina?! Mówił dokładnie to samo! „Będę twoim aniołem stróżem, nigdy cię nie opuszczę. Będę zawsze przy tobie, ble, ble, ble…” Co te słowa dziś znaczą? Nic! Kompletnie nic!
   Otarła łzę, która próbowała wydostać się z jej oka. Nagle usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Wyszła z salonu i postanowiła zobaczyć, kto ją odwiedził. Na werandzie stał Zac z bukietem białych róż.
-Hej. Nie obudziłem cię? –spytał.
-Gdybyś mnie obudził, nie byłabym tak odpicowana jak teraz –uśmiechnęła się do niego.
-Ty i tak zawsze ślicznie wyglądasz –stwierdził.
-Oj, już się tak nie podlizuj… Chodź do środka! –zaprosiła go, po czym oboje usiedli na kanapie.
-Są dla ciebie –powiedział chłopak, podając jej róże.
-O, rany… Nie musiałeś –oświadczyła.
-Nie mogłem przyjść tak z pustymi rękami –odparł i pocałował ją w policzek.
   Uśmiechnęła się. Wzięła od niego kwiaty, umieściła je w wazonie i postawiła go na stoliku obok kanapy. Następnie usiadła Zackowi na kolanach.
-Słyszałem, że na dziś zapowiedziane są silne porywy wiatru i możliwe burze –oznajmił chłopak.
-Oho, mógłbyś zostać pogodynem! –zachichotała Ally.
-Jest coś takiego, czy właśnie wymyśliłaś to słowo? –uśmiechnął się do niej, na co dziewczyna wzruszyła ramionami –Po za tym, to chyba nie dla mnie.
-Dlaczego nie? Urodę masz, potrafisz mówić… Wszystkie standardy spełnione!
-No wiesz… Mam wyższe ambicje.
-Wyższe niż zapowiadanie pogody? Wow, szalejesz.
   Zac przewrócił figlarnie oczami.
-Co poradzić. Mam taką zdolną dziewczynę, a sam jestem zwykłym ratownikiem.
-Oj tam, oj tam.
   Ally wtuliła się w niego i stwierdziła, że czuje się bardzo dobrze. Chłopak zaczął delikatnie gładzić ją po głowie. Przy nim wszystkie jej troski ją opuszczały. Była szczęśliwa. Od dłuższego czasu czuła się naprawdę szczęśliwa. A przynajmniej była przekonana, że tak jest.
-Nie zepsuję ci za bardzo fryzury tym głaskaniem? –spytał Zac.
-Nie, nie przejmuj się. Tak jest mi dobrze –odpowiedziała dziewczyna, zamykając oczy.
   Nie miała pojęcia, ile czasu leżeli tak na kanapie, wtuleni w siebie. Było im przyjemnie w swoim towarzystwie. W tle leciała nastrojowy cover piosenki o nazwie „Sakura Biyori”.

Spotkaliśmy mając szesnaście lat
I dzieliliśmy stuletnią miłość
Pod spadającymi, tańczącymi
Płatkami z wiśniowego drzewa
Chciałam cię spotkać więc pobiegłam
drogą na wzgórze gdzie świeci słońce
A na rogu parku nasze cienie
nie zmieniają się nawet teraz
Ty i ja i „wiśniowa pogoda”
Kołysze się z wiatrem i znów tańczy
Jakbyśmy obudzili się z długiego snu
Patrzymy w górę na różowe niebo
Pokochałam cię, pokochałam cię
gdy twój uśmiech zaczął rozkwitać
Sama zrozumiałam, że
To delikatnie miejsce jest po twojej prawej stronie
Pod wiśniowym drzewem obiecaliśmy sobie
"Spotkajmy się tu znów za rok"
Powtarzaliśmy ją sobie tak wiele razy
ale do teraz nie spełniliśmy jej
Ty i ja i „wiśniowa pogoda”
Delikatnie odradza się na wietrze
Jestem ciekawa czy teraz też patrzysz
na to samo różowe niebo, co tamtego dnia
Ścigałam tamte dni,
a ślady stóp w nich wyryte są
najcenniejszym skarbem
Ty i ja i „wiśniowa pogoda”
Kołysze się z wiatrem i znów tańczy
Nieskończenie wiele uczuć wylewają się ze mnie
a łzy ciekną po policzkach
Ty i ja i „wiśniowa pogoda”
Kołysze się z wiatrem i znów tańczy
Przytulając nieznaną przyszłość do swej piersi
Patrzę w górę na różowe niebo


https://www.youtube.com/watch?v=1eT_2VqMbR0


  Ally miała wrażenie, że czas się zatrzymał. Czuła się, jakby rzeczywiście była w parku, obserwując wirujące płatki wiśni, które opadały z drzew. Nagle sielankę tę przerwał dzwonek do drzwi.
-Przepraszam na chwilę, pójdę otworzyć –powiedziała brunetka, wstając z kanapy.
   Gdy nacisnęła klamkę, pierwszą rzeczą, która rzuciła jej się w oczy był Austin przemoknięty do suchej nitki. Później spojrzała na niebo, które było zasnute ciemnymi chmurami, a z nich wydobywał się ciężki i ulewny deszcz.
-Cz-cześć –wydukał chłopak, szczękając zębami.
-A-Austin… -zdziwiła się Allyson –Wejdź do środka.
-Prze-praszam za t-to nagłe z-zajście, ale samochód mi n-nawalił... –wyjaśnił.
-Nie ma sprawy –odparła Dawson –Chodź, zaprowadzę cię do łazienki. Weźmiesz gorący prysznic, a potem napijesz się czegoś ciepłego.
-N-naprawdę n-nie musisz… W-wystarczy mi k-koc… -wysapał Austin.
-Nie bądź śmieszny! Ledwo mówisz i cały dygoczesz z zimna! –stwierdziła brunetka i ponownie kazała mu odwiedzić łazienkę.
   Sama poszła wyjaśnić wszystko Zackowi i zajęła się przygotowaniem gorącej czekolady dla Austina i herbaty dla siebie i swojego chłopaka. Po jakimś czasie znów pojawiła się w salonie, niosąc tacę z trzema kubkami i z paczką czekoladowych ciasteczek. Postawiła wszystko na stoliku do kawy i spoczęła obok Zacka.
-Zrobiłam nam herbaty –ogłosiła, podając mu kubek z gorącym napojem.
-Dziękuję –odparł Zac, całując ją w policzek.
   W tym momencie do pokoju wszedł Austin. Podszedł do kanapy i najnormalniej w świecie zajął miejsce pomiędzy Ally a Zackiem. Oboje poczuli się bardzo niekomfortowo; inne wrażenie sprawiał zaś sam Austin, który wziął do ręki kubek z gorącą czekoladą.
-Mmm, ale dobre –powiedział –Ally, wiesz, jak poprawić mi nastrój.
-Taaak… -przyznała brunetka, dalej zszokowana zachowaniem przyjaciela –Może ja przyniosę cukier…
  Wstała z kanapy i po chwili wróciła, zajmując miejsce obok Zacka i włączając telewizor.
-Może jest coś ciekawego… -rzuciła Ally, próbując wszcząć jakiś temat.
   Niestety, urządzenie nie odbierało obrazu ani dźwięku, co było spowodowane dzisiejszą pogodą.
-Ach… no tak… -westchnęła Dawson –Austin, będziesz musiał zostać, póki burza nie ustąpi…
-To chyba nie kłopot? –spytał blondyn.
-Nie, coś ty –odparła dziewczyna, spoglądając tęsknie na Zacka.
   Przecież nie mogła tak teraz oddać się jego objęciom, nie przy gościu… szczególnie, że tym gościem był Austin…
-Może obejrzymy coś na DVD? –zaproponował Zac.
-Poszukam czegoś –stwierdziła Ally, ucieszona ze zmiany tematu.
   Zaczęła grzebać w szafce z płytami. W końcu wyjęła DVD zatytułowane „Fade To Black”. Był to film zrobiony na podstawie anime i mangi „Bleach”.
-Może być? –spytała brunetka, wymachując kompaktem.
-Ooo! –krzyknął Austin –Moja ulubiona część!
-Eee… przepraszam, jeśli teraz was urażę, ale… co to jest? –zapytał nieśmiało Zac.
-Serio? Nie oglądałeś nigdy anime „Bleach”?... Niezłego sobie faceta wybrałaś, Ally –zakpił blondyn.
   Allyson była w szoku. Co się z nim dziś stało?...
-Nie szkodzi, że nie oglądałeś… -próbowała sprostować –Przecież znam ludzi, którzy nie są otaku i mi to nie przeszkadza.
-Co to otaku?... –spytał Zac.
-Nie, trzymajcie mnie… -westchnął Moon.
-Austin! –syknęła brunetka –Otaku to fan anime i mangi. Jeśli nie chcesz, możemy obejrzeć coś innego.
-Nie, włącz już ten swój film. Chętnie obejrzę, skoro wcześniej nie widziałem –uśmiechnął się chłopak.
   Ally odwzajemniła jego gest. Była mu wdzięczna, że nie przejmuje się zachowaniem jej przyjaciela. Nie miała pojęcia, co go dzisiaj ugryzło. Wcisnęła kilka guzików na odtwarzaczu DVD i po chwili oglądali już film. Allyson myślała, że jak zaczną coś oglądać, to może Austin zajmie się akcją i nie będzie im przeszkadzał. W rzeczywistości bardzo się myliła. Blondyn co chwila spoilerował i wytykał Zackowi, że „nie wie, co dobre”. Ally chciała zapaść się pod ziemię. Dlaczego jej to robi?... Chce go upokorzyć? Zack starał się ignorować jego docinki, ale widać było, że robi to już resztkami sił. Dziewczyna ze zdenerwowania zaczęła nieświadomie przygryzać końcówki swoich włosów. To był jej nerwowy nawyk. Zack przyglądał się jej uważnie, co zresztą zauważyła.
-Przepraszam… -oznajmiła, uświadamiając sobie, co robi –Zawsze tak robię, gdy… gdy się denerwuję…
-Spokojnie, Ally –szepnął chłopak, obejmując ją –Rozumiem. W sumie to… jesteś urocza, gdy to robisz…
-Jejku… naprawdę? –zarumieniła się brunetka.
-Naprawdę –potwierdził Zack, całując ją w policzek. W tym momencie blondyn go szturchnął.
-Ojej, przepraszam –odparł –To niechcący
   Ally jednak miała wrażenie, że to było bardzo chcący…
   W końcu pod koniec dnia zaczęło się wypogadzać. Ally bardzo się ucieszyła, że nie musi trzymać chłopaków na noc. To był bardzo długi dzień i chciała po nim odpocząć. Gdy wreszcie znalazła się we własnym łóżku w koszuli nocnej w kropki, zaczęła rozmyślać.
   Dlaczego Austin tak się dziś zachowywał? Jeszcze głupio się pytam… Oczywiście, że był zazdrosny o Zacka! I w sumie cieszę się, że teraz to on cierpi. Moimi uczuciami się jakoś nie przejmował, więc czemu i ja miałabym to robić? Czy jego obchodziło, że, zastępując mnie jakąś lafiryndą, czuję się z tym po prostu źle? Nie! On, jak gdyby nigdy nic, udawał, że wszystko jest w porządku!... I nadal to robi! A teraz, gdy jego to dotyczy, jest wielce pokrzywdzony!... Nie mam pojęcia, co on czuje… Najpierw umawia się z tą piszczałką, a później jest zazdrosny o mojego chłopaka! Co on sobie znowu ubzdurał?... Muszę to wszystko jeszcze raz przemyś…. Nie, chwila. Ja za dużo myślę! Znów przejmuję się wszystkim, zamiast skupić się na teraźniejszości! Niech tym razem to on się natrudzi. To on ma problem, nie ja. Tak… tak zrobię… a właściwie nie zrobię… Nie będę robić nic… Wszystko samo się poukłada.

   Tak bardzo chciała wierzyć w swoje ostatnie słowa…
--
I jeeest rozdział :D
Chciałam Wam serdecznie podziękować. Jesteście wspaniali, że ze mną wytrzymujecie <3
Przepraszam Was za tego Bleacha. Po prostu to mi przyszło do głowy XD A "Fade To Black" jest genialne <3 <3 <3
I przepraszam za "Sakura Biyori", ale, pisząc ten rozdział, tak sobie jej słuchałam i stwierdziłam, że pasuje :D 
A ten tekst o aniele stróżu pochodzi z piosenki "Guardian Angel" (tu możecie jej posłuchać: https://www.youtube.com/watch?v=NzS84203cik )
Mam nadzieję, że miło spędzacie wakacje :)
Pozdrowionka <3
~Monika

czwartek, 26 czerwca 2014

Ogłoszenia parafialne

Witajcie, kochani!
Wiem, jesteście na mnie wściekli. I macie do tego pełne prawo. Ja też jestem na siebie wściekła. Myślałam, że po egzaminach będę miała czas, ale... no cóż, źle myślałam. Dziś kończę gimnazjum (dalej nie mogę w to uwierzyć) i mam mnóstwo zachodu z wyborem liceum. Żyję w ciągłym stresie, bo boję się, że się nie dostanę... I tak będzie jeszcze do 4 lipca, bo właśnie w tym dniu wszystko stanie się jasne. 
Nie wiem, jak Was przeprosić za brak rozdziału. Nic niestety nie składa się na to, bym go napisała. Zablokowałam się w jednym momencie i nie wiem, co ma być dalej. Obiecuję, że od jutra będę codziennie coś pisać, może w ten sposób powstanie cały rozdział. Jeszcze jutro muszę zanieść wyniki egzaminów i świadectwo do liceum... Ale spokojnie, ruszę z tym rozdziałem dalej. Zrobiłabym to dziś, ale dopiero wróciłam z próby na zakończenie roku i niedługo znów jadę do szkoły... by ją zakończyć. 
Spokojnie, nie zawieszam bloga. Jak podejmę taką decyzję, to na pewno Was poinformuję. Chciałam Wam jeszcze powiedzieć, że 10 lipca wyjeżdżam nad morze i wracam 20 (bodajże...), ale przed wyjazdem NA PEWNO dodam rozdział. Tylko może być do kitu, bo nie wiem, gdzie się podziała moja wena ;_____; 
Ale napiszę. Postanowione. 
Jeszcze jedna rzecz mnie trochę niepokoi... Chodzi o komentarze. 
Postanowiłam sobie, że nie będę żebrać o komentarze, ale nie wiem, ile Was tu jest... Bo pod rozdziałem komentują jedne osoby, a później o następny rozdział pytają inne. Poprosiłabym Was, byście pod tym postem "zgłosili się", że czytacie. Wystarczy zwykłe "czytam". Byłabym wdzięczna :)
Wiem. Jestem okropna. Trzymam Was tak długo bez kolejnego rozdziału... To bardzo nieładnie z mojej strony. Teraz dopiero zdecydowałam się na posta, w którym Wam to wszystko wyjaśnię. Jeśli po tym hiatusie liczba moich czytelników diametralnie się zmniejszy bądź zmaleje to zera, to zrozumiem. Naprawdę.
Jeśli jednak znajdzie się osobą bądź kilka osób, które będą chciały dalej czytać moje wypociny, to niestety musicie uzbroić się w cierpliwość. Z systematycznością u mnie słabo, ale postanowiłam, że wyznaczę sobie dzienny limit -przykładowo: 100 słów na dzień. Ten pomysł znalazłam na innym blogu, który bardzo mi pomaga w pisaniu :)
Jeszcze raz Was przepraszam... Wstawię rozdział. Na pewno. Zrobię to jak najszybciej. 
Serdecznie Was pozdrawiam! (obym jeszcze miała kogo...)
Monika
PS. Jakbyście mieli jakieś prośby lub pomysły dotyczące kolejnych rozdziałów, to bardzo chętnie ich wysłucham. Mam nadzieję, że jakoś mi pomogą ;)



środa, 30 kwietnia 2014

One Shot


Witajcie kochani! Rozdział wciąż w przygotowaniu, ale wstawiam Wam one shot o IchiRuki, moim ulubionym paringu z Bleacha ^-^
Nawet, jeśli nie oglądacie Bleach, dodałam mini-słowniczek, byście lepiej zrozumieli treść. 

Postacie występujące:
-Ichigo Kurosaki/Kurosaki Ichigo 
-Rukia Kuchiki/Kuchiki Rukia
-Orihime Inoue/Inoue Orihime
-Isshin Kurosaki/Kurosaki Isshin -tata Ichigo
-Yuzu Kurosaki/Kurosaki Yuzu (wspomniana) -siostra Ichigo
-Byakuya Kuchiki/Kuchiki Byakuya (wspomniany) -brat Rukii


Kilka objaśnień dla lepszego odbioru:
*Shinigami są duchowymi strażnikami, których zadaniem jest odsyłanie dodatnich dusz (tych dobrych) do Soul Society (po naszemu do Nieba) i zabijanie Hollowów (dusz ujemnych), tym samym je oczyszczając i umożliwiając im dostanie się do Soul Society.
*Ichigo jest Shinigami w zastępstwie, ponieważ przed spotkaniem Rukii był człowiekiem. To dzięki niej zyskał moce Strażnika Śmierci, a Soul Society w zamian za pomoc (długa historia, nie będę się rozpisywać) mianowało go Shinigami w zastępstwie.
*"Nii-sama" oznacza "brat", dlatego Rukia wspomina Byakuyę w ten sposób.
*Rukia mieszka u Ichigo, ponieważ pochodzi z Soul Society, gdzie jest jej prawdziwy dom. Początkowo mieszkała w jego szafie, ale później wcisnęła kit, że nie ma gdzie mieszkać, bo ją okradli (czy coś w ten deseń, nie pamiętam :D) i Isshin chętnie przyjął ją do swojego domu, nawet odpalił jej jeden pokój. 

To chyba tyle... jak coś mi się przypomni, to tu wyjaśnię. Możecie też pytać :D

Bleach (c) Tite Kubo

--



   Bogowie Śmierci. Strażnicy Śmierci. Shinigami. Są wśród nas. Chronią nas. Ciągle toczą zacięte walki o nasze życie. Jednak tylko nieliczni wiedzą o ich istnieniu …

23 kwietnia, piątek
Drogi pamiętniku!
   Życie Strażniczki ciężko połączyć ze szkolnymi obowiązkami. To cholernie trudne. Chciałabym czasem żyć normalnie... Właśnie dlatego idę dziś nocować do Inoue! Przypomina mi to te prywatki, które organizowałyśmy w Soul Society. Dawno już tego nie robiłyśmy Trzeba by było to zmienić! Muszę pogadać z Matsumoto Ale nie o tym. Dziś wieczorem idę do Orihime, jak już wspomniałam. Mam nową megauroczą piżamkę z króliczkami. Zobaczyłam ją w sklepie i po prostu musiałam ją mieć! No i jakoś przekonałam (czytaj: zmusiłam) Ichigo, by mi ją kupił. Bardzo się cieszę, że choć raz mogę poczuć się, jakbym nie była Shinigami, tylko normalną nastolatką!
Ja na razie kończę, Ichigo dobija się do łazienki
Rukia <3

-Kuchiki-san! –zawołała Orihime, podskakując z radości –Już jesteś!
-Tak! –zaśmiała się czarnowłosa i weszła do środka.
-Tam jest łazienka, możesz się przebrać w swoją piżamę –oświadczyła ruda.
-Okej, ja zaraz wracam –powiedziała i chwilę później siedziały na łóżku gospodyni, robiąc sobie nawzajem warkoczyki.
-Twoja piżama jest strasznie słodka! –stwierdziła Inoue.
-Wiem! Mówiłam temu głupiemu Ichigo, że jest urocza, a on i tak ogłosił, że wygląda, cytuję: jak moje durne obrazki… 
   Dziewczyna zachichotała.
-Och, ten Kurosaki-kun… -westchnęła –Jest taki zabawny!
-Że Ichigo? –zdziwiła się Rukia –Chyba go z kimś pomyliłaś.
-Nie, nie –zaprzeczyła –Skoro już jesteśmy przy jego temacie… Kuchiki-san… M-mogę ci zadać jedno pytanie? Tylko odpowiedz mi szczerze, proszę.
-Eee… no chyba tak… -odparła niepewnie.
-Kim dla ciebie jest Kurosaki-kun?
   Rukię zatkało. Nie lubiła takich osobistych pytań. Szczególnie tych, na które nie umiała odpowiedzieć.
-Przepraszam, muszę wiedzieć –stwierdziła Inoue.
-K-kim dla mnie jest Ichigo… -powtórzyła na głos czarnowłosa –Prawdę mówiąc, sama nie wiem. Nigdy nie widziałam w nim nikogo innego jak wiernego przyjaciela. Nigdy nie zastanawiałam się, czy jest dla mnie kimś jeszcze… Czuję do niego coś, czego sama nie potrafię nazwać. Chcę, by był blisko mnie. Gdy go widzę, od razu się uśmiecham… Gdy na mnie patrzy, moje serce bije mocniej. Chcę, by był szczęśliwy. Nie cierpię oglądać, jak płacze. Nienawidzę, gdy ma depresję. Nie znoszę, gdy cierpi. Nie mogę słuchać jego krzyku. Uwielbiam jego śmiech. Jego szczery czysty śmiech. Robię, co mogę, by móc słyszeć go jak najczęściej. Lubię, gdy pomaga mi otworzyć kartonik z sokiem. Lubię, gdy pomaga mi ściągnąć książkę, która znajduje się na najwyższej półce. Lubię, gdy przeczesuje palcami swoje marchewkowe potargane włosy. Lubię, jak zapina ostatni guzik na koszuli codziennie rano. Lubię, jak puka do mojego pokoju i pyta, czy jestem już gotowa. Lubię, jak narzeka, że się guzdrzę. Lubię, jak uczy mnie jeździć na rowerze. Ja po prostu uwielbiam każdą rzecz, którą robi. Moim ulubionym zajęciem jest marnowanie z nim czasu. Uwielbiam, gdy w deszczowe popołudnie nie mamy, jak wyjść z domu. Wtedy on leży na łóżku i słucha muzyki, a ja siedzę na podłodze i przeglądam kolejne gadżety z króliczkami, których jeszcze nie mam. Później jęczę, by mi coś kupił i zaczynamy się kłócić. Ostatecznie obiecuje, że odpali mi jakieś drobne, to sama pójdę sobie coś sprawić. Wtedy dziękuję mu, szturchając go w ramię. On chce się mi odwdzięczyć i dźga mnie w  brzuch. Zaczyna się mini-wojna na dźganie i szturchanie, w której on jednak zawsze pozwala mi wygrać. Potem bierze swój ręcznik i idzie pod prysznic, a ja dalej chichoczę na podłodze i rzucam w niego magazynem. Można powiedzieć, że… I-Inoue… Dlaczego płaczesz?...
   Dziewczyna pociągła nosem.
-To nic takiego… Po prostu… Też bym chciała mieszkać razem z nim i robić te wszystkie rzeczy, o których mi opowiedziałaś. Wiem, że mieszkasz u niego, bo tu, w Świecie Żywych nie ma innego domu, gdzie mogłabyś nocować. Ja tylko… chciałabym choć raz powiedzieć coś… co sprawiłoby, żeby się uśmiechnął. Choć raz.
-Inoue.. nie wiedziałam, że ty… ty… kochasz go prawda?...
   Ruda potrząsnęła głową.
-J-ja… -zaczęła Rukia –Nie miałam pojęcia… Przepraszam.
-Nie przepraszaj, Kuchiki-san –powiedziała Orihime, siląc się na uśmiech –On kocha ciebie…
-M-mnie?...
-Tylko ty potrafisz sprawić, by się uśmiechnął. Sposób, w jaki na ciebie patrzy… W jego spojrzeniu jest pełno…
-Pogardy? Zirytowania?
-Troski. Jest bardzo smutny, gdy coś ci się stanie. Gdy cię nie widzi jest przybity. Zazwyczaj popada w depresję, jak cię nie ma… Jest bezsilny, czuje się beznadziejnie i nie wie, co ma ze sobą zrobić. Kiedy jesteście razem, to zupełnie coś innego. Jest jakby żywszy. Tryska energią. To dzięki twojej obecności chce walczyć. Lubi być Shinigami, bo może to robić z tobą. On… cię k-kocha.
   Dziewczyna dała upust uczuciom i schowała twarz w poduszce.
-I-Inoue… Wiesz, mam pomysł. Spotkasz się z nim jutro i sobie pogadacie!
-Ale, Kuchiki-san… Przecież sama powiedziałaś, że go kochasz…
-Nie, powiedziałam, że nie wiem, co do niego czuję. Nie mam pojęcia, czy to głęboka przyjaźń, czy miłość… Niestety, te dwie rzeczy dzieli bardzo cienka granica i trudno je odróżnić.
-On nie będzie chciał się ze mną spotkać…
-Będzie, będzie. Powiem, mu, że musi ze mną o czymś porozmawiać i przyjdzie –uśmiechnęła się czarnowłosa.
-Kuchki-san… Dziękujjję! –zawołała Inoue, przytulając przyjaciółkę –Dziękuję, że to dla mnie zrobisz.
-Drobiazg –odparła.

~*~
-Ale po co chcesz się spotkać ze mną o piątej nad jeziorem? –spytał Ichigo.
-Muszę ci coś powiedzieć. –oznajmiła.
-No… to nie możesz zrobić tego tu i teraz?
-Nie!
-Dlaczego?
-B-bo tam jest… ee… Lepsza atmosfera. Ten klimacik, wiesz o co chodzi.
-Nie wiem.
-To masz problem! –warknęła.
   Po chwili spojrzała na niego bardzo poważnie.
-Proszę cię, przyjdź. To dla mnie bardzo ważne.
   Ichigo zdumiał się, widząc ją taką.
-N-no dobrze… -zgodził się w końcu.
„Co ta mała karlica znowu knuje?” –pomyślał.
~*~
   Po południu, gdy chłopak szedł na spotkanie, zastanawiał się, czego może ono dotyczyć.
„Ostatnio byłem nad jeziorem miesiąc temu. Uczyłem Rukię jeździć na rolkach. Szliśmy brzegiem i coś do mnie mówiła…”
-Spójrz, Ichigo! Czy nie sądzisz, że jest tu romantycznie? –zachwyciła się, rozglądając się wkoło.
-Ja wiem… Normalnie.
-Ty bezuczuciowa truskawo! Naprawdę nie widzisz nic niezwykłego w pomarańczowym słońcu, zanurzającym się w krystaliczną taflę jeziora? To tak, jakby niebo pływało pod nami!
-Zachowujesz się, jak przedszkolak.
-A ty zachowujesz się jak jakiś ponurak! Tu jest tak pięknie… Chciałabym, żeby ktoś wyznał mi tu miłość…
   Ichigo omal się nie udławił.
„Wyznać miłość? TO właśnie chce mi powiedzieć?!...”
   Nabrał gwałtownie powietrza.
„Nie, niemożliwe… A jeśli? To ja powinienem to zrobić! W końcu to ja jestem facetem! Ale… to możliwe, żeby odwzajemniała moje uczucia? Czy to nie jest sen?...”
B-bo tam jest… ee… Lepsza atmosfera. Ten klimacik, wiesz o co chodzi.
Spójrz, Ichigo! Czy nie sądzisz, że jest tu romantycznie?
   Jej słowa odbijały się echem w jego umyśle.
„Lepsza atmosfera… Romantyczna?... Kuźwa, czemu kobiety są takie dziwne?!... Jednak wszystko wskazuje… że ona chce…”
   Serce łomotało mu jak szalone. Już jakiś czas wcześniej uświadomił sobie, że ją kocha. Sam nie wiedział, czy sobie to wymyślił, czy było to prawdziwe. Ale coraz bardziej zaczynał wierzyć w to drugie.
„To takie dziwne. Chyba faktycznie też mnie kocha.”
   Uśmiechnął się. Fantastyczne uczucie –być kochanym. Doszedł w końcu na miejsce, ale Rukii tam nie było. Zamiast niej spotkał Orihime.
-Dzień dobry, Kurosaki-kun! –zawołała, uśmiechając się.
-Cześć, Inoue –odparł –Nie widziałaś Rukii? Chciała się tu ze mną spotkać.
-Kuchiki-san coś wypadło. Prosiła, by cię przeprosić w jej imieniu.
„Co? Tak bardzo chciała się ze mną spotkać, a teraz jej nie ma? Coś mi tu nie gra…”
-Aha… to ja wrócę do siebie –oznajmił.
-Jak chcesz, to ja mogę dotrzymać ci towarzystwa… -zaproponowała nieśmiało ruda.
-Przepraszam, innym razem. Muszę znaleźć tę karlicę i wyjaśnić pewną sprawę.
   Był ubrany w koszulę w kratę. Nigdy się tak nie ubierał. Inoue pomyślała, że ubrał się tak dla Kuchiki…
-No nie, to nie tak miało być! –syknęła Rukia, która właśnie siedziała na drzewie niedaleko nich. Miała ze sobą kamienie. Rzuciła jednym z nich w Ichigo.
-Au! –zawył, łapiąc się za rękę –Co to ma być?! Kto to rzucił?!
-Mogę się tym zająć, Kurosaki-kun –oznajmiła Orihime, uwalniając energię duchową i lecząc jego ramię.
-Dzięki, Inoue –odpowiedział.
   Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, ale jego twarz nie okazywała żadnych emocji, a wzrok utkwił w jakimś punkcie na widnokręgu. Rudowłosa się zasmuciła. Rukia, widząc to, rzuciła kolejnym kamieniem w chłopaka.
-Nie no znowu?! –krzyknął –Kto we mnie rzucił?! Wyłaź, tchórzu, inaczej sobie pogadamy!
-Kurosaki-kun… Odpocznij trochę, twoja rana jeszcze się nie zagoiła.
-Nie martw się o mnie Inoue.
   Spojrzał na nią. Jego oczy wydawały się jakieś… puste. To nie był ten sam Ichigo. Mimo tego, że się uśmiechał, to nie sprawiał wrażenia, jakby był zadowolony. Uśmiechał się z czystej uprzejmości.
„Nie ma sensu, bym tu z nim była… Trzymam go tutaj na siłę… On wolałby być teraz z Kuchiki-san…” –pomyślała Orihime.
-Przepraszam cię, Kurosaki-kun –powiedziała –Wróć już do domu… Nie będę cię do niczego zmuszać.
   I odeszła. Ichigo również zrobił to samo.
   Gdy wrócił, wpadł do domu z wielkim hukiem.
-Rukia, gdzie ty do cholery jesteś?! –wrzasnął.
-Tutaj –usłyszał głos dobiegający z kuchni.
„Siedzi sobie przy stole jak gdyby nigdy nic i je ciasteczka z Yuzu…” –pomyślał wściekły Kurosaki.
-Ty, ja, mój pokój. Teraz! –warknął, mocno gestykulując.
-Synku! –Isshin zerwał się z krzesła i go uściskał –Nareszcie nadszedł ten moment! Nie myślałem, że dożyję czasu, gdy zaprosisz dziewczynę do swojego pokoju, by być z nią sam na saaam!
-Zamknij się, stary zbolu! –krzyknął rudy, odpychając go od siebie –Nic z tych rzeczy! Zapomnij. Rukia!
-No już, już –odparła, wstając.
   Oboje udali się na górę do pokoju Ichigo, słysząc śpiew jego taty.
-Stary trep –mruknął chłopak pod nosem.
   Otworzył drzwi, przez które następnie weszli.
-Możesz mi wyjaśnić, kto normalny umawia się z kimś, by powiedzieć mu coś ważnego, a potem nie przychodzi?!
-Przepraszam, nie mogłam przyjść.
-Tak, ciekawe, co było ważniejsze?
-… No dobra, wymyśliłam to po to, byś spędził trochę czasu z Orihime.
-CO?!...
   Był wściekły, ale w głębi duszy też zawiedziony. Myślał, że wreszcie zauważyła jego uczucia i je odwzajemnia. Myślał, że może jej to w końcu powiedzieć.
-Jak można być takim nieczułym? –zawołała Rukia –Przecież wiesz, jak ona cię lubi! A ty? Nie mogłeś posiedzieć z nią przez pięć minut!
-Ale ja… kocham kogoś innego! Nie będę na siłę odwzajemniał czyichś uczuć! Nie będę robił jej nadziei, oszukiwał siebie i jej!
-Nie mogłeś jej tego jakoś delikatnie przekazać?
-Jej się nie da nic delikatnie przekazać! I następnym razem, jak będziesz chciała pobawić się w swatkę, to mi przynajmniej powiedz! Myślałem, że faktycznie… chcesz mi coś powiedzieć.
-Serio? Co… co takiego?
-Skąd miałem wiedzieć!
-No tak… M-mówiłeś, że kochasz kogoś innego?
-N-no tak mówiłem… -podrapał się nerwowo po głowie.
Nie przepraszaj, Kuchiki-san. On kocha ciebie…
   Serce Rukii zaczęło bić jak szalone.
-Eee… ja ten, no… muszę już iść –wymamrotała i uciekła.
   Ichigo westchnął.
„Poszła sobie, bo domyśla się, że mówię o niej i nie chciała dowiedzieć się tego z moich ust?... Czy pomyślała, że mowa o kimś innym i tak ją to zabolało, że chciała pobyć sama?...” –zaczął rozważać.
~*~
„Nie mogę… nie mogę sobie na to pozwolić –myślała Rukia, siedząc w swoim pokoju –Nie mogę go kochać. On jest… on jest człowiekiem, a ja Shinigami. Co by powiedział Nii-sama?... Pewnie coś w tym stylu: Zhańbiłaś ród Kuchiki, ble, ble… Nie, muszę o nim zapomnieć… Jak?... Jedyne wyjście to… odejdę do Soul Society i… zapomnę, że kiedykolwiek istniał. Zapomnę, że kiedykolwiek go spotkałam. Zapomnę, że przekazałam mu moce Shinigami. Zapomnę, kim jest Ichigo Kurosaki. Tak będzie lepiej, dla mnie i dla niego. To przeze mnie musi walczyć z Hollowami… To przeze mnie porzucił zwykłe spokojne życie…”
To dzięki twojej obecności chce walczyć. Lubi być Shinigami, bo może to robić z tobą.
   Czarnowłosa szybko przetarła oczy, wzięła do ręki długopis i na małym skrawku papieru napisała:
Drogi Ichigo!
Żegnaj, już więcej się nie zobaczymy. Zapomnij o mnie, zapomnij, że w ogóle istniałam. Zapomnij o Soul Society, o Hollowach, Strażnikach Śmierci… O tym wszystkim, co uczyniło Twoje życie niespokojnym i niestabilnym. Nie chciałabym, byś tak żył… Chciałabym, byś był szczęśliwy. Przeze mnie Twoje życie często wisi na włosku. Odkąd przemieniłam Cię w Shinigami mam wyrzuty sumienia, że  przeze mnie cierpiałeś. Cierpiałeś tak często. Odejdę z Twojego życia na zawsze. Tak będzie lepiej.
Całusy,
Rukia
   Zwinęła karteczkę i wcisnęła do kieszeni.
„Dziś w nocy zostawię ją na jego biurku” –postanowiła.
  Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
-Rukia? Jesteś tam? –usłyszała głos Kurosakiego.
-Tak…
-M-możemy pogadać?...
   Dziewczyna otworzyła drzwi.
-Chciałem, byś wiedziała, że ten… ee… jesteś dla mnie bardzo ważna… -jąkał się.
   Jego wzrok spoczął na maleńkiej karteczce leżącej na podłodze.
-Co to? –spytał.
-To? Nic takiego!! –skłamała czarnowłosa z przerażeniem w oczach. Próbowała ją podnieść, ale chłopak był szybszy. Rozwinął ją i zmarszczył nos.
-Co to do cholery jest?! –wrzasnął tak głośno, że było go słychać aż na ulicy.
-Oddaj to!
-Nie, jest zaadresowane do mnie! Jeśli masz zamiar stąd odejść, to wiedz, że ci nie pozwolę!
-Nie będziesz mi rozkazywał! Wrócę do Soul Society! Nie chcę, byś dalej był ze mną w kontakcie! To niebezpieczne! Nie chcę… nie chcę, byś stracił życie z mojego powodu…
-Przestań gadać takie bzdury! Twoje pojawienie się w moim życiu było najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała! Przedtem byłem zwykłym licealistą, który codziennie robił to samo. Wywróciłaś moje życie do góry nogami i za to jestem ci cholernie wdzięczny.
   Spojrzał na nią.
Sposób, w jaki na ciebie patrzy… W jego spojrzeniu jest pełno… troski.
   Rukia szybko odwróciła wzrok.
-Nie patrz na mnie! –zawołała.
-Co?... –zdziwił się –Dlaczego?
-Nie patrz na mnie…. –powtórzyła ciszej.
-Co ci nagle odwaliło?... To przez ten wieczorek u Inoue? Jadłaś coś podejrzanego? Mówiłem ci, jak ona gotuje!
-Nie. Patrz. Na. Mnie. –powiedziała sucho.
-Mogę przynajmniej wiedzieć, co ci nagle odwaliło? I dlaczego płaczesz?...
-Przez ciebie! Jesteś strasznym egoistą!
-Ja?! A ty? Chciałaś mnie zostawić! Nie pomyślałaś, co bym bez ciebie począł?!
-Tak! Byłbyś zwykłym człowiekiem! Nikt nie chciałby cię zabić!
-Znowu zaczynasz?! Powiedziałem ci już: ja chcę być Shinigami!! Jeśli chcesz mi to odebrać, to ty jesteś egoistką!
-Aaa! Nie wytrzymam! Dlaczego tak bardzo się upierasz przy swoim? Dlaczego chcesz walczyć i bronić społeczeństwa, do którego nie należysz?!
-Ty należysz, to wystarczy!
-To nie ma nic wspólnego!
-Ma!
-Tak, ciekawe, dlaczego?!
-Bo cię kocham, do cholery! –wrzasnął, a dziewczyna zamilkła.
-Kocham cię, idiotko –powtórzył ciszej.
-I-Ichigo…
-Jeszcze nie skończyłem! Nie wiem, co ze mną zrobiłaś, że bez przerwy o tobie myślę! Dlaczego chcę cię chronić? Dlaczego chcę narażać swoje własne życie w trosce o twoje?! Bo cię kocham! Dlatego nie pozwolę ci nigdzie odejść!... Skończyłem.
-Ichigo… -Rukia wybuchła płaczem –Tego się bałam! Bałam się, że się w tobie zakocham! Tak bardzo tego nie chciałam! Moja miłość to jeszcze gorsze niż wprowadzenie cię w mój świat! To przeze mnie chcesz być tam, gdzie ja, często kosztem własnego życia! Nie mogę cię kochać! Jestem Shinigami, a ty…
-Przecież też nim jestem! Shinigami w zastępstwie, Kurosaki Ichigo.
-To nie to samo… Nie należysz do tamtego świata. Żyjesz wśród ludzi!
-I co z tego?! Kocham cię i nie możesz kazać mi przestać! Powiedz mi tylko jedno: czego ty ode mnie w ogóle chcesz?!
-Chcę móc kochać cię całą sobą, chcę dać ci tyle miłości, byś poczuł się szczęśliwy! Ale nie mogę! Shinigami i człowiek… Co by powiedział Nii-sama?
-Co, tak przejmujesz się tym kretynem, Byakuyą?
-Zostałabym wydalona z klanu Kuchiki!
-To co? Zawsze możesz mieszkać u mnie!
-Stracę nazwisko, rodzinę…
-Mogę dać ci własne nazwisko! Mogę być twoją rodziną!
-Przestań! Bo będę tego chcieć!
-Nie bądź taka uparta!
-W prawie Soul Society nie ma wyjątków, nie ma żadnego powodu, bym mogła być z człowiekiem…
-Niech powodem będzie to, że mnie kochasz! A co, myślisz, że Shinigami w zastępstwie też jest w tym waszym prawie?!
-Ichigo… -westchnęła słabym głosem –Chyba nic na to nie poradzę… Coraz bardziej się w tobie zakochuję…
-Więc zrób coś dla mnie i już nic nie mów –uśmiechnął się i obdarzył ją czułym pocałunkiem.
   Po chwili skończył, a dziewczyna była cała czerwona.
-Nie patrz na mnie! –krzyknęła –Jestem czerwona jak burak!
-Ładnie ci w czerwonym –oświadczył Ichigo.
-Wyglądam strasznie!
-Nie, te rumieńce dodają ci uroku. Rzadko kiedy się rumienisz, to naprawdę bardzo ładny widok.
-Poddaję się –powiedziała, unosząc ręce –Nie przestanę cię kochać, nie potrafię.
   Pocałowała go w czubek nosa, a potem w usta.
-Proszę, oddaję –uśmiechnęła się.
-No co ty, tego nie musisz mi oddawać.
-Ale chcę być fair…
-No to w takim razie ten też będziesz musiała mi oddać –oznajmił wesoło i wpił się w jej usta.
-Nie wiem, czy mi się uda… Był taki czuły.
-Wierzę w ciebie.
  Rukia ponownie go pocałowała. Nagle do pokoju wszedł Isshin.
-Ej no, dlaczego wy ciągle w ubraniach? –spytał zawiedzionym głosem.
-WYPAD! –wrzasnął Ichigo, rzucając w niego poduszką.
-Synu, obiecaj, że jak opuszczę ten pokój, coś z tym zrobisz. Tatuś chce mieć wnuczęta!
-Won z pokoju, zboczeńcu jeden! –krzyknął rudy.
   Ostatecznie Isshin opuścił pomieszczenie.
-To co, mówisz, że pewnego dnia chciałbyś, żebyśmy byli rodziną? –zachichotała wesoło Rukia, mierzwiąc mu włosy.
   Ichigo tylko przewrócił oczami i ją pocałował.
KONIEC.