wtorek, 22 lipca 2014

Liebster Awards

Zostałam nominowana przez Annę Luizę :) Dziękuję <3 

1. Ulubiony wokalista/wokalistka oraz zespół?

Nie mam jednego/jednej. Z wokalistów najbardziej podziwiam twórczość Eda Sheerana, a ulubionych zespołów mam kilka: R5, Trading Yesterday, Coldplay, Owl City, Aqua Timez, Linkin Park & 30 Seconds To Mars ^^

2. Gdybyś mogła wybrać sobie jakąś super moc jaka to by była?

Teleportacja, żeby wreszcie się nie spóźniać :D

3. Masz rodzeństwo? 

Tak, młodszą siostrę ;)

4. Co ci się marzy?

Zostanie mangaką ;______; 

5. Jakie państwo chciałabyś odwiedzić?

USA, Anglię & Japonię :D <3

6. Ulubiona bajka z dzieciństwa?

Niedźwiedź w dużym niebieskim domu :D (czy jakoś tak... :D)

7. Gdybyś mogła żyć przez tydzień życiem postaci z jakiegoś serialu, filmu, książki,
 anime itp - w kogo chciałabyś się wcielić?

Chciałabym być Asuną z anime Sword Art Online i mieć Kirito na wyłączność przez tydzień :3, a jeśli chodzi o książki, to chciałabym być Hermioną z HP :D

środa, 16 lipca 2014

Rozdział VI "Trina zostaje duchem plaży"

   Piasek na plaży w Miami mienił się różnymi odcieniami w złotym blasku zachodzącego słońca. Trina szła brzegiem oceanu, a fale delikatnie muskały jej bose stopy. Miała na sobie białą zwiewną sukienkę sięgającą do kostek. Z daleka wyglądała jak zjawa. W ręku niosła sandały i co chwila schylała się po muszelki. Ostatnio dużo czasu spędzała samotnie. Trish bez przerwy była z Dezem, a Ally i Austin mieli sobie wiele do wyjaśnienia. Czuła się jak piąte koło u wozu. Wiatr delikatnie otulał jej twarz. Ocean szumiał cicho, podczas gdy słońce powoli się w nim zanurzało. Zamyślona poczuła coś ostrego pod stopami. Odsunęła się i zobaczyła, że o mało co nie nastąpiła na potrzaskaną szklaną butelkę.
   Myślałam, że na plaży nie wolno pić alkoholu...
   Gdy zrobiła jeszcze kilka kroków do przodu, ujrzała przed sobą niewyraźny kształt. Podeszła bliżej i szybko zorientowała się, że pod jej stopami leży zanurzony częściowo w wodzie młody mężczyzna. Zdecydowanie czuć było od niego alkohol. Trina uklęknęła przy nim. Nie widziała jednak jego twarzy, bo bujne brązowe włosy ją zasłaniały. Obróciła go delikatnie na plecy i odgarnęła mu grzywkę z czoła. Zamrugał, po czym otworzył oczy. Wpatrywał się w nią dłuższą chwilę, a następnie wymamrotał:
-Jesteś duchem?...
-P-proszę?... -zdziwiła się dziewczyna.
-Przyszłaś po mnie? -spytał i zaczął się podnosić -Jesteś duchem plaży? Proszę, nie krzywdź mnie!
-Spokojnie, wcale nie zamierzam... -odpowiedziała -I nie jestem żadnym du...
Nagle chłopak stracił przytomność i osunął się w jej ramiona. Teraz Trina zauważyła, że coś wystaje z jego kieszeni. Sięgnęła po to i obejrzała. Pachniało zupełnie jak...
-Narkotyki -szepnęła do siebie.
   Z drugiej kieszeni wystawał portfel. Wyciągnęła go i otworzyła. Tak jak przypuszczała, w środku znalazła kilka informacji o właścicielu. Nazywał się Coltrane Dust i mieszkał kilka przecznic dalej od jej domu. Czuła, że powinna go odprowadzić, ale nie miała pojęcia, jak. Zarzuciła jego ręce na swoje ramiona i próbowała iść z nim dalej. Na szczęście mieszkała blisko plaży. Jakoś doczłapała do swojego mieszkania i ułożyła Coltrane'a na tylnym siedzeniu w samochodzie. Sama zajęła miejsce kierowcy i odpaliła pojazd. Kilka minut później znalazła się pod jego domem. W portfelu chłopaka były także klucze, więc nie miała problemu z dostaniem się do środka. W mieszkaniu nie było zbyt czysto. Wszędzie walały się brudne ubrania i zgniłe jedzenie. Trina zastanawiała się, ile czasu potrzeba, żeby doprowadzić własny dom do takiego stanu. Wśród tego całego bałaganu udało jej się odnaleźć jego sypialnię. Łóżko całe zasłane było przeterminowaną żywnością i mocno zużytą odzieżą. Trina odgarnęła je z mebla i ostrożnie ułożyła na nim Coltrane'a. Nie za bardzo wiedziała, co może zrobić, żeby mu pomóc. Usiadła na krześle i położyła rękę na czole chłopaka. Było całe rozpalone. Udała się, by poszukać termometru. Weszła do kuchni. Tak jak się spodziewała, w zlewie piętrzyły się brudne naczynia i aż prosiły się o zmywanie. Przeszukała kilka szafek i znalazła potrzebny jej przedmiot. Wróciła do sypialni. Podeszła do Coltrane'a i wsunęła termometr do jego ust. Temperatura doszła do 39 stopni Celsjusza. Ponownie wybrała się do kuchni, skąd przyniosła tabletki i kubek herbaty. Spróbowała go obudzić, delikatnie trącając jego policzek. Poruszył się.
-Obudź się -szepnęła.
   Chłopak otworzył oczy.
-Gdzie jestem? Co się dzieje? -próbował się podnieść, ale natychmiast opadł z powrotem na poduszkę, łapiąc się z jękiem za głowę.
-Spokojnie, nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów -poradziła Trina, przykrywając go dodatkowo kocem.
-To ty -powiedział Coltrane -Ten duch z plaży.
-Mylisz się. Nie jestem duchem -zaprzeczyła dziewczyna.
-No tak. Wydawałaś mi się zbyt ładna jak na ducha -odparł -Pewnie jesteś nimfą. A to ci heca. Myślałem, że one żyją tylko w lasach.
   Nasza "nimfa" pomyślała, że nie ma sensu mu tego dalej tłumaczyć.
-Proszę, weź to -powiedziała, podając mu tabletkę -Poczujesz się lepiej.
-Dobrze, ale najpierw powiedz, jak się nazywasz -zażądał Coltrane.
-Mam na imię Trina. A teraz łykaj.
   Chłopak posłusznie połknął lek i wypił herbatę. Gdy to zrobił, ponownie ułożył się na poduszce.
-Trina -westchnął do siebie -Uratowała mnie piękna nimfa o imieniu Trina.
   Okrył się szczelniej kocem i po chwili usnął, kilkakrotnie powtarzając jej imię. Dziewczyna zaś wstała i zaczęła sprzątać. Czuła, że dłużej nie wytrzyma w tym bałaganie. Pozmywała, zrobiła pranie, pościerała kurze, umyła podłogi i w domu od razu zrobiło się czyściej. Doszła do wniosku, że Coltrane ma bardzo ładne mieszkanie. Porządki zajęły jej pół nocy, ale zdecydowanie było warto. Teraz w domu pachniało świeżością. Trina była wyczerpana. Najchętniej położyłaby się spać w samochodzie, ale musiała być w środku, gdyby Coltrane jej potrzebował. Ułożyła się więc na kanapie i zasnęła. Obudziła się po siódmej rano. Poszła do sypialni. Coltrane leżał na łóżku, ale nie spał. Spojrzał na nią całkiem trzeźwym wzrokiem.
-U-Uratowałaś mnie -odrzekł -To ty. Zabrałaś mnie z plaży i podałaś leki. Zrobiłaś to, chociaż mnie nie znasz. Mogłaś przejść obok mnie, jak inni. Ale ty mi pomogłaś. Nawet nie wiem, jak mam ci dziękować. Jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić wzamian?
-Tak, jest coś takiego -odpowiedziała Trina -Nigdy więcej nie nazywaj mnie nimfą czy duchem.
-C-co?... -zdziwił się.
   Dziewczyna opowiedziała mu, w jaki sposób zwracał się do niej zeszłej nocy.
-Ojej... Bardzo cię przepraszam... -speszył się chłopak -Ale sama rozumiesz... Byłem na lekkim haju.
-Lekkim? -powtórzyła.
-No... może niekoniecznie... -uśmiechnął się nerwowo.
-Dlaczego doprowadziłeś się do takiego stanu? -zapytała.
-J-ja... nie to że jestem jakimś ćpunem, czy coś... -zaczął się tłumaczyć -Alkoholikiem też nie jestem. Okej, może trochę.
-Jak można być trochę alkoholikiem? -zdziwiła się -Albo się nim jest albo nie.
-Bo ze mną jest tak, że piję rzadko, ale kiedy już, to zawsze na umór. A wczoraj byłem na ognisku z kumplami. Był alkohol, oczywiście. Byłem tak pijany, że zgodziłem się wziąć narkotyki. I tym totalnie się dobiłem. Kolejną rzeczą, jaką pamiętam, jest spotkanie ciebie. Jeszcze ci się w sumie nie przedstawiłem... Nazywam się Coltrane Dust.
   Już to wiedziała, ale nie miała ochoty tłumaczyć, skąd.
-Trina De la Rosa -odparła.
-Trina De la Rosa -powtórzył zamyślony -Skądś kojarzę to nazwisko... Byłaś może menadżerką Austina Moona?
-Blisko. To moja kuzynka Trish. Ja zajmuję się sztuką. Maluję obrazy i projektuję ubrania.
-O, właśnie -uśmiechnął się.
   Miał bardzo ładny uśmiech. I dołeczki w policzkach. Rozejrzał się po pokoju.
-Co się tu stało? -spytał -Jest zupełnie... czysto.
-Bo wiesz, zrobiłam ci porządki w mieszkaniu -przyznała Trina -To chyba dobrze, nie?...
-Świetnie -zachwycił się chłopak -Jak dawno nie widziałem mojego pokoju posprzątanego... Resztę domu też wyczyściłaś?
-Tak.
-Chcę zobaczyć -oznajmił, wstając z łóżka.
-Ostrożnie! Pomogę ci -decydowała Trina i  Coltrane się o nią oparł.
   Przeszli się po mieszkaniu kilka razy, bo chłopakowi strasznie podobała się jego czystość.
-Naczynia... -westchnął z podziwem, kiedy weszli do kuchni -Podłoga wręcz błyszczy... No, no. Nie chciałabyś może zostać moją osobistą pokojówką?
-Eee, wiesz... mam większe ambicje niż zostanie sprzątaczką...
-Szkoda. Ale przemyśl to. Mogłabyś dorabiać po godzinach.
-A właściwie, to dlaczego sam nie sprzątasz we własnym domu?
-Oooch, n-no... ja... tego... Jestem strasznym leniem. I jakoś nie umiem tego ogarnąć... a jak już posprzątam, to i tak nie wiem, gdzie co jest. Może ma to związek z moją dysleksją? No i do tego... jestem potwornym bałaganierzem. Jak mam ci podziękować? Zabrałaś mnie z plaży i jeszcze posprzątałaś mi w mieszkaniu...
-Ależ co ty w ogóle mówisz? Nie musisz mi dziękować.
-Chyba żartujesz. Tyle dla mnie zrobiłaś... Muszę ci się jakoś odwdzięczyć.
-Daj spokój...
-Zabiorę cię do kina.
   Trina spojrzała na niego zdziwiona.
-Nie chcesz? No to może postawię ci obiad?
-Słuchaj, ja nie zrobiłam przecież nic wielkiego...
-Chyba sobie żartujesz? Gdyby nie ty, leżałbym dalej w piachu z gorączką albo, kto wie, co by mi się stało... Więc nie waż się mówić, że nic nie zrobiłaś.
-Dobrze, pomyślimy później. Teraz, proszę, zjedz jakieś śniadanie. Musisz być głodny.
-Dobra, zaraz coś ugotuję.
-Nie, ty wracaj do łóżka. Ja coś przyrządzę.
-No dziewczyno, jeszcze zwiększasz mój dług -zaśmiał się.
-Przestań w końcu o tym długu.
-Nie przestanę. Albo powiesz mi, co mam dla ciebie zrobić albo sam coś wymyślę.
-N-no dobra... Możesz... pomalować mi paznokcie.
-Co? Pomalować ci paznokcie?
-Taa... Wymyśliłam to na poczekaniu, ale to nie taki zły pomysł...
-Okej. Jeśli tego właśnie chcesz, tak zrobię -uśmiechnął się.
-Noooo, grzeczny chłopczyk -zaśmiała się Trina, żartobliwie głaszcząc go po głowie -A teraz idź do swojego pokoju i czekaj na śniadanie.
-Dobrze, p-sze pani -odparł Coltrane i wrócił do sypialni.
--
Heeej Wam ^-^
Jestem co prawda na wakacjach, ale udało mi się stworzyć ten rozdział dziś na plaży. Pisane na telefonie, więc mogą być jakieś błędy. Jak wrócę, to dodam opis Coltrane'a do zakładki o bohaterach :)
Mam nadzieję, że miło spędzacie wakacje ^-^
~Monika
 

środa, 2 lipca 2014

Rozdział V "Żałosny trójkąt miłosny"


  Obudził ją donośny dźwięk budzika. Nadszedł ten najgorszy moment w ciągu całego dnia –trzeba wstać. Podniosła się z łóżka i podążyła do łazienki. Jeszcze z przymrużonymi oczami weszła pod prysznic. Zapomniała nastawić ciepłej wody i wrzasnęła, gdy lodowate krople spadły na jej rozgrzane ciało. Przeklęła pod nosem i naprawiła swój błąd. Następnie umyła włosy i dokładnie je wysuszyła. Postanowiła je dziś wyprostować. Gdy już to zrobiła, spędziła godzinę, stercząc przy szafie, aż w końcu rzuciła wybrany zestaw na łóżko. Ubrała się i poszła zrobić sobie makijaż. Wreszcie gotowa zeszła na dół i wyciągnęła jogurt z lodówki. Udała się do pokoju obok, gdzie stała dwuosobowa kanapa, na której też spoczęła i włączyła telewizor. Leciał jakiś program o gwiazdach. Stary odcinek, jest chyba z zeszłego roku.
// Dzisiaj jesteśmy w LA, gdzie podpatrujemy życie dobrze wam znanego piosenkarza Austina Moona… //
   Nagle na ekranie pojawił się roześmiany blondyn w objęciach nikogo innego, jak Debby Wood…
// Powiedz, Austin. Jak układają się wasze relacje z Debby? //
// Cudownie! Bardzo dobrze się dogadujemy. Jestem z nią szczęśliwy. //
   Brunetka poczuła znajome kłucie w sercu.
   Nie powinnam… nie powinno mnie to już ruszać! Dlaczego…?
   Szybko zmieniła stację. Tym razem był to jakiś kanał muzyczny.
Będę tutaj patrzył z wysoka
Cień, którego nie możesz zauważyć, kiedy słońce jest na niebie
Cudowne oczy nic nie ukrywają
To oczywiste, że ta miłość nigdy nie umrze
Nasza miłość nigdy nie umrze, ta miłość nigdy nie umrze…

Będę twoim aniołem stróżem,
Twoim rozkosznym towarzyszem
Nieważne, gdzie pójdę.
Będę miał pewność, że jesteś wszystkim, co widzę…
   Nie, nie i nie! Wyłączyła telewizor.
   Dlaczego dosłownie wszystko mi o nim przypomina?! Mówił dokładnie to samo! „Będę twoim aniołem stróżem, nigdy cię nie opuszczę. Będę zawsze przy tobie, ble, ble, ble…” Co te słowa dziś znaczą? Nic! Kompletnie nic!
   Otarła łzę, która próbowała wydostać się z jej oka. Nagle usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Wyszła z salonu i postanowiła zobaczyć, kto ją odwiedził. Na werandzie stał Zac z bukietem białych róż.
-Hej. Nie obudziłem cię? –spytał.
-Gdybyś mnie obudził, nie byłabym tak odpicowana jak teraz –uśmiechnęła się do niego.
-Ty i tak zawsze ślicznie wyglądasz –stwierdził.
-Oj, już się tak nie podlizuj… Chodź do środka! –zaprosiła go, po czym oboje usiedli na kanapie.
-Są dla ciebie –powiedział chłopak, podając jej róże.
-O, rany… Nie musiałeś –oświadczyła.
-Nie mogłem przyjść tak z pustymi rękami –odparł i pocałował ją w policzek.
   Uśmiechnęła się. Wzięła od niego kwiaty, umieściła je w wazonie i postawiła go na stoliku obok kanapy. Następnie usiadła Zackowi na kolanach.
-Słyszałem, że na dziś zapowiedziane są silne porywy wiatru i możliwe burze –oznajmił chłopak.
-Oho, mógłbyś zostać pogodynem! –zachichotała Ally.
-Jest coś takiego, czy właśnie wymyśliłaś to słowo? –uśmiechnął się do niej, na co dziewczyna wzruszyła ramionami –Po za tym, to chyba nie dla mnie.
-Dlaczego nie? Urodę masz, potrafisz mówić… Wszystkie standardy spełnione!
-No wiesz… Mam wyższe ambicje.
-Wyższe niż zapowiadanie pogody? Wow, szalejesz.
   Zac przewrócił figlarnie oczami.
-Co poradzić. Mam taką zdolną dziewczynę, a sam jestem zwykłym ratownikiem.
-Oj tam, oj tam.
   Ally wtuliła się w niego i stwierdziła, że czuje się bardzo dobrze. Chłopak zaczął delikatnie gładzić ją po głowie. Przy nim wszystkie jej troski ją opuszczały. Była szczęśliwa. Od dłuższego czasu czuła się naprawdę szczęśliwa. A przynajmniej była przekonana, że tak jest.
-Nie zepsuję ci za bardzo fryzury tym głaskaniem? –spytał Zac.
-Nie, nie przejmuj się. Tak jest mi dobrze –odpowiedziała dziewczyna, zamykając oczy.
   Nie miała pojęcia, ile czasu leżeli tak na kanapie, wtuleni w siebie. Było im przyjemnie w swoim towarzystwie. W tle leciała nastrojowy cover piosenki o nazwie „Sakura Biyori”.

Spotkaliśmy mając szesnaście lat
I dzieliliśmy stuletnią miłość
Pod spadającymi, tańczącymi
Płatkami z wiśniowego drzewa
Chciałam cię spotkać więc pobiegłam
drogą na wzgórze gdzie świeci słońce
A na rogu parku nasze cienie
nie zmieniają się nawet teraz
Ty i ja i „wiśniowa pogoda”
Kołysze się z wiatrem i znów tańczy
Jakbyśmy obudzili się z długiego snu
Patrzymy w górę na różowe niebo
Pokochałam cię, pokochałam cię
gdy twój uśmiech zaczął rozkwitać
Sama zrozumiałam, że
To delikatnie miejsce jest po twojej prawej stronie
Pod wiśniowym drzewem obiecaliśmy sobie
"Spotkajmy się tu znów za rok"
Powtarzaliśmy ją sobie tak wiele razy
ale do teraz nie spełniliśmy jej
Ty i ja i „wiśniowa pogoda”
Delikatnie odradza się na wietrze
Jestem ciekawa czy teraz też patrzysz
na to samo różowe niebo, co tamtego dnia
Ścigałam tamte dni,
a ślady stóp w nich wyryte są
najcenniejszym skarbem
Ty i ja i „wiśniowa pogoda”
Kołysze się z wiatrem i znów tańczy
Nieskończenie wiele uczuć wylewają się ze mnie
a łzy ciekną po policzkach
Ty i ja i „wiśniowa pogoda”
Kołysze się z wiatrem i znów tańczy
Przytulając nieznaną przyszłość do swej piersi
Patrzę w górę na różowe niebo


https://www.youtube.com/watch?v=1eT_2VqMbR0


  Ally miała wrażenie, że czas się zatrzymał. Czuła się, jakby rzeczywiście była w parku, obserwując wirujące płatki wiśni, które opadały z drzew. Nagle sielankę tę przerwał dzwonek do drzwi.
-Przepraszam na chwilę, pójdę otworzyć –powiedziała brunetka, wstając z kanapy.
   Gdy nacisnęła klamkę, pierwszą rzeczą, która rzuciła jej się w oczy był Austin przemoknięty do suchej nitki. Później spojrzała na niebo, które było zasnute ciemnymi chmurami, a z nich wydobywał się ciężki i ulewny deszcz.
-Cz-cześć –wydukał chłopak, szczękając zębami.
-A-Austin… -zdziwiła się Allyson –Wejdź do środka.
-Prze-praszam za t-to nagłe z-zajście, ale samochód mi n-nawalił... –wyjaśnił.
-Nie ma sprawy –odparła Dawson –Chodź, zaprowadzę cię do łazienki. Weźmiesz gorący prysznic, a potem napijesz się czegoś ciepłego.
-N-naprawdę n-nie musisz… W-wystarczy mi k-koc… -wysapał Austin.
-Nie bądź śmieszny! Ledwo mówisz i cały dygoczesz z zimna! –stwierdziła brunetka i ponownie kazała mu odwiedzić łazienkę.
   Sama poszła wyjaśnić wszystko Zackowi i zajęła się przygotowaniem gorącej czekolady dla Austina i herbaty dla siebie i swojego chłopaka. Po jakimś czasie znów pojawiła się w salonie, niosąc tacę z trzema kubkami i z paczką czekoladowych ciasteczek. Postawiła wszystko na stoliku do kawy i spoczęła obok Zacka.
-Zrobiłam nam herbaty –ogłosiła, podając mu kubek z gorącym napojem.
-Dziękuję –odparł Zac, całując ją w policzek.
   W tym momencie do pokoju wszedł Austin. Podszedł do kanapy i najnormalniej w świecie zajął miejsce pomiędzy Ally a Zackiem. Oboje poczuli się bardzo niekomfortowo; inne wrażenie sprawiał zaś sam Austin, który wziął do ręki kubek z gorącą czekoladą.
-Mmm, ale dobre –powiedział –Ally, wiesz, jak poprawić mi nastrój.
-Taaak… -przyznała brunetka, dalej zszokowana zachowaniem przyjaciela –Może ja przyniosę cukier…
  Wstała z kanapy i po chwili wróciła, zajmując miejsce obok Zacka i włączając telewizor.
-Może jest coś ciekawego… -rzuciła Ally, próbując wszcząć jakiś temat.
   Niestety, urządzenie nie odbierało obrazu ani dźwięku, co było spowodowane dzisiejszą pogodą.
-Ach… no tak… -westchnęła Dawson –Austin, będziesz musiał zostać, póki burza nie ustąpi…
-To chyba nie kłopot? –spytał blondyn.
-Nie, coś ty –odparła dziewczyna, spoglądając tęsknie na Zacka.
   Przecież nie mogła tak teraz oddać się jego objęciom, nie przy gościu… szczególnie, że tym gościem był Austin…
-Może obejrzymy coś na DVD? –zaproponował Zac.
-Poszukam czegoś –stwierdziła Ally, ucieszona ze zmiany tematu.
   Zaczęła grzebać w szafce z płytami. W końcu wyjęła DVD zatytułowane „Fade To Black”. Był to film zrobiony na podstawie anime i mangi „Bleach”.
-Może być? –spytała brunetka, wymachując kompaktem.
-Ooo! –krzyknął Austin –Moja ulubiona część!
-Eee… przepraszam, jeśli teraz was urażę, ale… co to jest? –zapytał nieśmiało Zac.
-Serio? Nie oglądałeś nigdy anime „Bleach”?... Niezłego sobie faceta wybrałaś, Ally –zakpił blondyn.
   Allyson była w szoku. Co się z nim dziś stało?...
-Nie szkodzi, że nie oglądałeś… -próbowała sprostować –Przecież znam ludzi, którzy nie są otaku i mi to nie przeszkadza.
-Co to otaku?... –spytał Zac.
-Nie, trzymajcie mnie… -westchnął Moon.
-Austin! –syknęła brunetka –Otaku to fan anime i mangi. Jeśli nie chcesz, możemy obejrzeć coś innego.
-Nie, włącz już ten swój film. Chętnie obejrzę, skoro wcześniej nie widziałem –uśmiechnął się chłopak.
   Ally odwzajemniła jego gest. Była mu wdzięczna, że nie przejmuje się zachowaniem jej przyjaciela. Nie miała pojęcia, co go dzisiaj ugryzło. Wcisnęła kilka guzików na odtwarzaczu DVD i po chwili oglądali już film. Allyson myślała, że jak zaczną coś oglądać, to może Austin zajmie się akcją i nie będzie im przeszkadzał. W rzeczywistości bardzo się myliła. Blondyn co chwila spoilerował i wytykał Zackowi, że „nie wie, co dobre”. Ally chciała zapaść się pod ziemię. Dlaczego jej to robi?... Chce go upokorzyć? Zack starał się ignorować jego docinki, ale widać było, że robi to już resztkami sił. Dziewczyna ze zdenerwowania zaczęła nieświadomie przygryzać końcówki swoich włosów. To był jej nerwowy nawyk. Zack przyglądał się jej uważnie, co zresztą zauważyła.
-Przepraszam… -oznajmiła, uświadamiając sobie, co robi –Zawsze tak robię, gdy… gdy się denerwuję…
-Spokojnie, Ally –szepnął chłopak, obejmując ją –Rozumiem. W sumie to… jesteś urocza, gdy to robisz…
-Jejku… naprawdę? –zarumieniła się brunetka.
-Naprawdę –potwierdził Zack, całując ją w policzek. W tym momencie blondyn go szturchnął.
-Ojej, przepraszam –odparł –To niechcący
   Ally jednak miała wrażenie, że to było bardzo chcący…
   W końcu pod koniec dnia zaczęło się wypogadzać. Ally bardzo się ucieszyła, że nie musi trzymać chłopaków na noc. To był bardzo długi dzień i chciała po nim odpocząć. Gdy wreszcie znalazła się we własnym łóżku w koszuli nocnej w kropki, zaczęła rozmyślać.
   Dlaczego Austin tak się dziś zachowywał? Jeszcze głupio się pytam… Oczywiście, że był zazdrosny o Zacka! I w sumie cieszę się, że teraz to on cierpi. Moimi uczuciami się jakoś nie przejmował, więc czemu i ja miałabym to robić? Czy jego obchodziło, że, zastępując mnie jakąś lafiryndą, czuję się z tym po prostu źle? Nie! On, jak gdyby nigdy nic, udawał, że wszystko jest w porządku!... I nadal to robi! A teraz, gdy jego to dotyczy, jest wielce pokrzywdzony!... Nie mam pojęcia, co on czuje… Najpierw umawia się z tą piszczałką, a później jest zazdrosny o mojego chłopaka! Co on sobie znowu ubzdurał?... Muszę to wszystko jeszcze raz przemyś…. Nie, chwila. Ja za dużo myślę! Znów przejmuję się wszystkim, zamiast skupić się na teraźniejszości! Niech tym razem to on się natrudzi. To on ma problem, nie ja. Tak… tak zrobię… a właściwie nie zrobię… Nie będę robić nic… Wszystko samo się poukłada.

   Tak bardzo chciała wierzyć w swoje ostatnie słowa…
--
I jeeest rozdział :D
Chciałam Wam serdecznie podziękować. Jesteście wspaniali, że ze mną wytrzymujecie <3
Przepraszam Was za tego Bleacha. Po prostu to mi przyszło do głowy XD A "Fade To Black" jest genialne <3 <3 <3
I przepraszam za "Sakura Biyori", ale, pisząc ten rozdział, tak sobie jej słuchałam i stwierdziłam, że pasuje :D 
A ten tekst o aniele stróżu pochodzi z piosenki "Guardian Angel" (tu możecie jej posłuchać: https://www.youtube.com/watch?v=NzS84203cik )
Mam nadzieję, że miło spędzacie wakacje :)
Pozdrowionka <3
~Monika