środa, 16 lipca 2014

Rozdział VI "Trina zostaje duchem plaży"

   Piasek na plaży w Miami mienił się różnymi odcieniami w złotym blasku zachodzącego słońca. Trina szła brzegiem oceanu, a fale delikatnie muskały jej bose stopy. Miała na sobie białą zwiewną sukienkę sięgającą do kostek. Z daleka wyglądała jak zjawa. W ręku niosła sandały i co chwila schylała się po muszelki. Ostatnio dużo czasu spędzała samotnie. Trish bez przerwy była z Dezem, a Ally i Austin mieli sobie wiele do wyjaśnienia. Czuła się jak piąte koło u wozu. Wiatr delikatnie otulał jej twarz. Ocean szumiał cicho, podczas gdy słońce powoli się w nim zanurzało. Zamyślona poczuła coś ostrego pod stopami. Odsunęła się i zobaczyła, że o mało co nie nastąpiła na potrzaskaną szklaną butelkę.
   Myślałam, że na plaży nie wolno pić alkoholu...
   Gdy zrobiła jeszcze kilka kroków do przodu, ujrzała przed sobą niewyraźny kształt. Podeszła bliżej i szybko zorientowała się, że pod jej stopami leży zanurzony częściowo w wodzie młody mężczyzna. Zdecydowanie czuć było od niego alkohol. Trina uklęknęła przy nim. Nie widziała jednak jego twarzy, bo bujne brązowe włosy ją zasłaniały. Obróciła go delikatnie na plecy i odgarnęła mu grzywkę z czoła. Zamrugał, po czym otworzył oczy. Wpatrywał się w nią dłuższą chwilę, a następnie wymamrotał:
-Jesteś duchem?...
-P-proszę?... -zdziwiła się dziewczyna.
-Przyszłaś po mnie? -spytał i zaczął się podnosić -Jesteś duchem plaży? Proszę, nie krzywdź mnie!
-Spokojnie, wcale nie zamierzam... -odpowiedziała -I nie jestem żadnym du...
Nagle chłopak stracił przytomność i osunął się w jej ramiona. Teraz Trina zauważyła, że coś wystaje z jego kieszeni. Sięgnęła po to i obejrzała. Pachniało zupełnie jak...
-Narkotyki -szepnęła do siebie.
   Z drugiej kieszeni wystawał portfel. Wyciągnęła go i otworzyła. Tak jak przypuszczała, w środku znalazła kilka informacji o właścicielu. Nazywał się Coltrane Dust i mieszkał kilka przecznic dalej od jej domu. Czuła, że powinna go odprowadzić, ale nie miała pojęcia, jak. Zarzuciła jego ręce na swoje ramiona i próbowała iść z nim dalej. Na szczęście mieszkała blisko plaży. Jakoś doczłapała do swojego mieszkania i ułożyła Coltrane'a na tylnym siedzeniu w samochodzie. Sama zajęła miejsce kierowcy i odpaliła pojazd. Kilka minut później znalazła się pod jego domem. W portfelu chłopaka były także klucze, więc nie miała problemu z dostaniem się do środka. W mieszkaniu nie było zbyt czysto. Wszędzie walały się brudne ubrania i zgniłe jedzenie. Trina zastanawiała się, ile czasu potrzeba, żeby doprowadzić własny dom do takiego stanu. Wśród tego całego bałaganu udało jej się odnaleźć jego sypialnię. Łóżko całe zasłane było przeterminowaną żywnością i mocno zużytą odzieżą. Trina odgarnęła je z mebla i ostrożnie ułożyła na nim Coltrane'a. Nie za bardzo wiedziała, co może zrobić, żeby mu pomóc. Usiadła na krześle i położyła rękę na czole chłopaka. Było całe rozpalone. Udała się, by poszukać termometru. Weszła do kuchni. Tak jak się spodziewała, w zlewie piętrzyły się brudne naczynia i aż prosiły się o zmywanie. Przeszukała kilka szafek i znalazła potrzebny jej przedmiot. Wróciła do sypialni. Podeszła do Coltrane'a i wsunęła termometr do jego ust. Temperatura doszła do 39 stopni Celsjusza. Ponownie wybrała się do kuchni, skąd przyniosła tabletki i kubek herbaty. Spróbowała go obudzić, delikatnie trącając jego policzek. Poruszył się.
-Obudź się -szepnęła.
   Chłopak otworzył oczy.
-Gdzie jestem? Co się dzieje? -próbował się podnieść, ale natychmiast opadł z powrotem na poduszkę, łapiąc się z jękiem za głowę.
-Spokojnie, nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów -poradziła Trina, przykrywając go dodatkowo kocem.
-To ty -powiedział Coltrane -Ten duch z plaży.
-Mylisz się. Nie jestem duchem -zaprzeczyła dziewczyna.
-No tak. Wydawałaś mi się zbyt ładna jak na ducha -odparł -Pewnie jesteś nimfą. A to ci heca. Myślałem, że one żyją tylko w lasach.
   Nasza "nimfa" pomyślała, że nie ma sensu mu tego dalej tłumaczyć.
-Proszę, weź to -powiedziała, podając mu tabletkę -Poczujesz się lepiej.
-Dobrze, ale najpierw powiedz, jak się nazywasz -zażądał Coltrane.
-Mam na imię Trina. A teraz łykaj.
   Chłopak posłusznie połknął lek i wypił herbatę. Gdy to zrobił, ponownie ułożył się na poduszce.
-Trina -westchnął do siebie -Uratowała mnie piękna nimfa o imieniu Trina.
   Okrył się szczelniej kocem i po chwili usnął, kilkakrotnie powtarzając jej imię. Dziewczyna zaś wstała i zaczęła sprzątać. Czuła, że dłużej nie wytrzyma w tym bałaganie. Pozmywała, zrobiła pranie, pościerała kurze, umyła podłogi i w domu od razu zrobiło się czyściej. Doszła do wniosku, że Coltrane ma bardzo ładne mieszkanie. Porządki zajęły jej pół nocy, ale zdecydowanie było warto. Teraz w domu pachniało świeżością. Trina była wyczerpana. Najchętniej położyłaby się spać w samochodzie, ale musiała być w środku, gdyby Coltrane jej potrzebował. Ułożyła się więc na kanapie i zasnęła. Obudziła się po siódmej rano. Poszła do sypialni. Coltrane leżał na łóżku, ale nie spał. Spojrzał na nią całkiem trzeźwym wzrokiem.
-U-Uratowałaś mnie -odrzekł -To ty. Zabrałaś mnie z plaży i podałaś leki. Zrobiłaś to, chociaż mnie nie znasz. Mogłaś przejść obok mnie, jak inni. Ale ty mi pomogłaś. Nawet nie wiem, jak mam ci dziękować. Jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić wzamian?
-Tak, jest coś takiego -odpowiedziała Trina -Nigdy więcej nie nazywaj mnie nimfą czy duchem.
-C-co?... -zdziwił się.
   Dziewczyna opowiedziała mu, w jaki sposób zwracał się do niej zeszłej nocy.
-Ojej... Bardzo cię przepraszam... -speszył się chłopak -Ale sama rozumiesz... Byłem na lekkim haju.
-Lekkim? -powtórzyła.
-No... może niekoniecznie... -uśmiechnął się nerwowo.
-Dlaczego doprowadziłeś się do takiego stanu? -zapytała.
-J-ja... nie to że jestem jakimś ćpunem, czy coś... -zaczął się tłumaczyć -Alkoholikiem też nie jestem. Okej, może trochę.
-Jak można być trochę alkoholikiem? -zdziwiła się -Albo się nim jest albo nie.
-Bo ze mną jest tak, że piję rzadko, ale kiedy już, to zawsze na umór. A wczoraj byłem na ognisku z kumplami. Był alkohol, oczywiście. Byłem tak pijany, że zgodziłem się wziąć narkotyki. I tym totalnie się dobiłem. Kolejną rzeczą, jaką pamiętam, jest spotkanie ciebie. Jeszcze ci się w sumie nie przedstawiłem... Nazywam się Coltrane Dust.
   Już to wiedziała, ale nie miała ochoty tłumaczyć, skąd.
-Trina De la Rosa -odparła.
-Trina De la Rosa -powtórzył zamyślony -Skądś kojarzę to nazwisko... Byłaś może menadżerką Austina Moona?
-Blisko. To moja kuzynka Trish. Ja zajmuję się sztuką. Maluję obrazy i projektuję ubrania.
-O, właśnie -uśmiechnął się.
   Miał bardzo ładny uśmiech. I dołeczki w policzkach. Rozejrzał się po pokoju.
-Co się tu stało? -spytał -Jest zupełnie... czysto.
-Bo wiesz, zrobiłam ci porządki w mieszkaniu -przyznała Trina -To chyba dobrze, nie?...
-Świetnie -zachwycił się chłopak -Jak dawno nie widziałem mojego pokoju posprzątanego... Resztę domu też wyczyściłaś?
-Tak.
-Chcę zobaczyć -oznajmił, wstając z łóżka.
-Ostrożnie! Pomogę ci -decydowała Trina i  Coltrane się o nią oparł.
   Przeszli się po mieszkaniu kilka razy, bo chłopakowi strasznie podobała się jego czystość.
-Naczynia... -westchnął z podziwem, kiedy weszli do kuchni -Podłoga wręcz błyszczy... No, no. Nie chciałabyś może zostać moją osobistą pokojówką?
-Eee, wiesz... mam większe ambicje niż zostanie sprzątaczką...
-Szkoda. Ale przemyśl to. Mogłabyś dorabiać po godzinach.
-A właściwie, to dlaczego sam nie sprzątasz we własnym domu?
-Oooch, n-no... ja... tego... Jestem strasznym leniem. I jakoś nie umiem tego ogarnąć... a jak już posprzątam, to i tak nie wiem, gdzie co jest. Może ma to związek z moją dysleksją? No i do tego... jestem potwornym bałaganierzem. Jak mam ci podziękować? Zabrałaś mnie z plaży i jeszcze posprzątałaś mi w mieszkaniu...
-Ależ co ty w ogóle mówisz? Nie musisz mi dziękować.
-Chyba żartujesz. Tyle dla mnie zrobiłaś... Muszę ci się jakoś odwdzięczyć.
-Daj spokój...
-Zabiorę cię do kina.
   Trina spojrzała na niego zdziwiona.
-Nie chcesz? No to może postawię ci obiad?
-Słuchaj, ja nie zrobiłam przecież nic wielkiego...
-Chyba sobie żartujesz? Gdyby nie ty, leżałbym dalej w piachu z gorączką albo, kto wie, co by mi się stało... Więc nie waż się mówić, że nic nie zrobiłaś.
-Dobrze, pomyślimy później. Teraz, proszę, zjedz jakieś śniadanie. Musisz być głodny.
-Dobra, zaraz coś ugotuję.
-Nie, ty wracaj do łóżka. Ja coś przyrządzę.
-No dziewczyno, jeszcze zwiększasz mój dług -zaśmiał się.
-Przestań w końcu o tym długu.
-Nie przestanę. Albo powiesz mi, co mam dla ciebie zrobić albo sam coś wymyślę.
-N-no dobra... Możesz... pomalować mi paznokcie.
-Co? Pomalować ci paznokcie?
-Taa... Wymyśliłam to na poczekaniu, ale to nie taki zły pomysł...
-Okej. Jeśli tego właśnie chcesz, tak zrobię -uśmiechnął się.
-Noooo, grzeczny chłopczyk -zaśmiała się Trina, żartobliwie głaszcząc go po głowie -A teraz idź do swojego pokoju i czekaj na śniadanie.
-Dobrze, p-sze pani -odparł Coltrane i wrócił do sypialni.
--
Heeej Wam ^-^
Jestem co prawda na wakacjach, ale udało mi się stworzyć ten rozdział dziś na plaży. Pisane na telefonie, więc mogą być jakieś błędy. Jak wrócę, to dodam opis Coltrane'a do zakładki o bohaterach :)
Mam nadzieję, że miło spędzacie wakacje ^-^
~Monika
 

5 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział
    super że Trina kogoś spotkała
    Czekam na rozwinięcie realacji Austina i Ally

    OdpowiedzUsuń
  2. To początek nowego wątku romantycznego? Super. Może to właśnie Coltrane sprawi, że Trina nie będzie czuła się już jak piąte koło.
    Czekam na następny rozdział. Jestem ciekawa jak dalej się to potoczy. Też oczywiście na dalsze losy Austina i Ally ♡.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Nominowałam cię do Liebster Awards
      Pytania tutaj --> http://auslly-its-a-new-day.blogspot.com/2014/07/lba.html

      Usuń
  3. kolejny cudowny rozdział <3 uwielbiam Cię <3
    coś mi się wydaję że oni będą razem ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział <333
    http://you-will-be-forever-raura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń